Do wielkiej sensacji doszło wczorajszego wieczoru na gali w Filadelfii. Dwukrotny mistrz olimpijski, Kubańczyk Robeisy Ramirez (0-1) przegrał w swoim zawodowym debiucie z zupełnie nieznanym Adanem Gonzalesem (5-2-2, 2 KO). Grupa Top Rank miała nadzieję na przyszłoroczny rewanż Ramireza z Shakurem Stevensonem, pokonanym przez Kubańczyka w finale igrzysk w Rio. Tymczasem wygląda na to, że promotorów i kibiców czeka ogromne rozczarowanie.
Walczący w wadze piórkowej Ramirez już w pierwszej rundzie wylądował na deskach, ale nie był zraniony. Trzy kolejne rundy były wyrównane, ale rzucało się w oczy złe przygotowanie Kubańczyka, jego brak timingu i szokujący wręcz regres w stosunku do czasów amatorskich. Gonzales był natomiast w tej stojącej na niezbyt wysokim poziomie walce aktywniejszy i po ostatnim gongu to jemu sędziowie przyznali niejednogłośne zwycięstwo (40-35, 39-36, 37-38).
Niestety od dłuższego czasu mówi się o problemach Ramireza z dyscypliną (był już odsuwany od kubańskiej kadry z tego powodu), podobno złote niegdyś dziecko kubańskiego boksu nie stroni też od używek. Nie wygląda na zainteresowanego boksem, w kuluarach słychać głosy, że to zawodnik przedwcześnie wypalony. Wielka szkoda, pozostaje nam liczyć, że jeszcze zdoła pokazać choćby błysk swojego zjawiskowego przecież talentu.