ARREOLA: UDOWODNIĘ, ŻE TRZEBA SIĘ ZE MNĄ LICZYĆ
Chris Arreola (38-5-1, 33 KO) stawia sprawę jasno - jeżeli przegra w sobotę z Adamem Kownackim (19-0, 15 KO), zakończy karierę. "Koszmar" przygotowywał się do tej walki najlepiej jak mógł, choć oczywiście to Polak jest wyraźnym faworytem do zwycięstwa.
Arreola tymczasem zapewnia, że jego pragnieniem nadal jest zdobycie tytułu mistrza świata i zapewnienie sobie wiecznej pamięci.
- Jeśli przegram, przejdę na emeryturę. To proste. Uwielbiam boks i chcę, żeby ludzie pamiętali mnie jako mistrza świata. Wierzę, że wciąż mam umiejętności, by to zrobić - marzy Arreola.
Największą szansę na mistrzowski pas Chris miał w 2014 roku, kiedy to mierzył się z Bermanem Stiverne'em o wakujący tytuł WBC. "Koszmar" pasował jednak bokserowi z Haiti stylowo i został efektownie rozstrzelany. Dodatkowo Stiverne wygrał wcześniej z Arreolą na punkty, łamiąc mu nos i rzucając na deski. Jak Chris wspomina tamtą walkę?
- Każdy cios w tamtej walce sprawiał mi ból. Czułem, jak kości w moim nosie miażdżą się nawzajem. To było jak ból strzelający z mojej twarzy. Ale nie było chwili, żebym zwątpił. A jak już taka myśl się pojawiła, to mój narożnik szybko reagował. Mówili mi, że on jest tak samo zmęczony jak ja, że muszę iść dalej - wspomina 38-latek.
- Nie jestem jak poprzedni rywale Kownackiego. Jestem tu, by walczyć. Ciężko będzie mu mnie zastopować. Wielu ludzi mnie nie docenia, ale 3 sierpnia udowodnię, że jestem ciężkim, z którym trzeba się liczyć - ostrzega Arreola.
Umiejętności masz przeciętne to tylko część układanki, a co z resztą Panie Christobar?
Nie mniej mam nadzieję że postawi się Adamowi i nie odechce mu się walki po kilku rundach.