MAKSIM DADASZEW NIE ŻYJE
Straszne wieści napłynęły do nas ze Stanów Zjednoczonych. Po kilku dniach walki o życie zmarł Maksim Dadaszew (13-1, 11 KO), który w piątek na gali w Oxon Hill przegrał przed czasem z Subrielem Matiasem (14-0, 14 KO). Dadaszew został poddany przez trenera Buddy'ego McGirta przed dwunastą rundą pojedynku. Niestety, nie pozwoliło to oszczędzić Rosjaninowi resztek zdrowia i zrealizował się najbardziej tragiczny scenariusz.
Dadaszew tuż po walce zasłabł i szybko trafił do szpitala. Pięściarz doznał ciężkich obrażeń mózgu i niestety lekarzom nie udało się go uratować. Trwająca ponad dwie godziny operacja nie przyniosła oczekiwanych skutków. Maksim Dadaszew miał zaledwie 28 lat.
"Mad Max" walczył w kategorii junior półśredniej, a do piątkowej potyczki, jakże tragicznej w skutkach, przystępował z zerem w rekordzie.
Choć chyba z drugiej strony nie, gdyby tak było to ktoś by to podłapał. Wniosek : przyzwolenie dla boksu jest powszechne.
"Trener błagał żeby sie poddał" - czyli trener z boku widział że jest chujnia ciężka, i co? To jeden z obowiązków narożnika żeby wziąć na klatę decyzję o poddaniu zawodnika bo ten napędzony adrenaliną i na połamanych nogach będzie ganiał.
Myślałem że chłopak wyjdzie z tego .Straszna tragedia .Jeszcze wczoraj myślałem aby tylko nie było z nim jak z Mago a tutaj koniec.
To jest tak jak za wszelką cenę nie chce się stracić 0 w rekordzie .Jakby miał jedną porażkę to trener poddałby go może wcześniej.
Ale to teraz można gdybać.
Ja zdaję sobie sprawę że to co piszę to takie "święte oburzenia po" ale mam nadzieje że tak trener jak i ringowy będą sie gęsto tłumaczyć.
"Trener błagał żeby sie poddał" - czyli trener z boku widział że jest chujnia ciężka, i co? To jeden z obowiązków narożnika żeby wziąć na klatę decyzję o poddaniu zawodnika bo ten napędzony adrenaliną i na połamanych nogach będzie ganiał.
*
*
*
Właśnie najgorsze jest to, że tu nie było żadnych oznak, że może się stać taka tragedia. Dopiero po 11 rundzie jak Dadaszew schodził do narożnika to można było zauważyć, że ma problem z nogami i zaczął iść wężykiem prawie się potykając. Nawet w narożniku jak Buddy McGirt zaczął tę przemowę, że musi to skończyć to Dadaszew kontaktował i wyrażał swoje niezadowolenie. Ta walka wyglądałą jak sporo innych ciężkich przepraw gdzie i jeden i drugi zawodnik mają swoje momenty bez absolutnych przesłanek do przerwania. To jest boks po prostu i należy doceniać zawodników, których oglądamy bez względu na sympatie i antypatie, bo jak pokazuje ten case, który jest swojego rodzaju przypomnieniem jaki ten sport bywa brutalny i okrutny, a Ci zawodnicy naprawdę narażają swoje życie. Czy są Szpilką, Najmanem czy Mayweatherem.
Czy zrozumieją coś z tego wojownicy zza klawiatury, zdechlaki ciskające określeniami "bum" czy "kelner" na każdego, kto przegrał walkę?
Kto powyżej tu obrażał kogokolwiek, w tym ofiarę?
Nikt nic nie napisał złośliwego oprócz ciebie debilu!!!
Masakra...
Ofiar śmiertelnych albo ciężko poszkodowanych nikt (jeszcze?) nie obrażał pod tym artykule.
Natomiast tych, którzy przegrywali - a jakże, obrażano. Wielokrotnie.
A granica między przegraną walką a inwalidztwem albo nawet śmiercią jest niekiedy bardzo cienka, pieprzony, napięty niedorozwoju.
Wojownicy zza klawiatury ryzykują co najwyżej, że im mama odbierze laptopa.
Masakrą to jest wnętrze twej mózgownicy.
Przeczytaj jeszcze, co napisał Nietrzeźwy Tomasz.
"należy doceniać zawodników, których oglądamy bez względu na sympatie i antypatie, bo jak pokazuje ten case, który jest swojego rodzaju przypomnieniem jaki ten sport bywa brutalny i okrutny, a Ci zawodnicy naprawdę narażają swoje życie. Czy są Szpilką, Najmanem czy Mayweatherem."
Oglądałem jak schodził z ringu i szedł w stronę szatni. Dramat!