JOYCE WYPUNKTOWAŁ JENNINGSA PO NACIĄGANYM WERDYKCIE
Srebrny medalista ostatnich igrzysk olimpijskich Joe Joyce (10-0, 9 KO) zaliczył najbardziej poważny test w dotychczasowej zawodowej karierze, ale jego dzisiejszy występ wypadł zdecydowanie poniżej oczekiwań. Po dwunastu zaciętych rundach "Juggernaut" pokonał jednogłośnie na punkty Bryanta Jenningsa (24-4, 14 KO), ale nie zachwycił nikogo i potwierdził tylko, że nie zapowiada się na kolejnego mistrza świata królewskiej kategorii.
Blisko 34-letni Joyce po raz pierwszy przeboksował pełen dystans i potwierdził, że posiada doskonałą kondycję. Przy okazji potwierdził również, że nie posiada obrony ani kreatywności w ataku, bo walczący zrywami Jennings bez trudu łapał go czystymi uderzeniami i na półmetku walki mógł prowadzić na punkty. Brytyjczyk nie potrafił przebić się przez podwójną gardę, za to skutecznie obijał korpus.
Kluczowym momentem była 10. runda, w której "By-By" stracił punkt za ciosy poniżej pasa. Powolny Joyce imponował przygotowaniem fizycznym do samego końca i był zapewne gotowy, by boksować jeszcze przez kilka starć, ale nawet w swoich najlepszych odsłonach nie ustrzegł się błędów, które Amerykanin skrzętnie wykorzystywał celnymi ciosami prostymi.
Po ostatnim gongu sędziowie punktowali: 118:109, 117:110 i najbliższe prawdy 115:112 spod ołówka Pawła Kardyniego. BOKSER.ORG uważa, że walka była bliska remisu.
Ja bym dał remis i nikt by nie płakał.
Gdybym miał punktować to dałby wygraną Joyce'a 115-112. Jednak był bardziej aktywny i przeważał. Jennings był w niektórych rundach bardziej konkretny, ale jednak zbyt często pozostawał bierny i szkoda, że nie zaryzykował, bo mógł to wygrać i to przed czasem. Zabrakło kombinacji i często po udanych akcjach przerywał atak by znowu się schować za gardą.
Szpilka jedzie i pojedzie tam i tak, bo kasa się zgadza, ale tu nie ma praktycznie szans na wygraną. Nawet jak przetrwa do końca, nawet jak będzie dobrze punktował - to i tak go zwałują na punkty. Nie ma bata, dziś to pokazali dwaj sędziowie dając Joyce'owi prawie każdą rundę. Szkoda komentować.
Nie sądzę by w ogólnym rozrachunku Jennings trafił więcej. Większość walki był tłamszony i przyjmował dużo ciosów- wiele w gardę ale dużo po drodze też obcierało głowę + wiele weszło na tułów którego już tak pięknie nie mógł bronić co na powtórkach było widać.
Agresja na plus dla Joyce'a przez większość walki to on atakował. Ring generalship też.
Jennings miał swoje momenty zrywów w których ładnie trafiał prosto w cel- stąd pewnie odbiór niektórych że zrobił więcej. Moim zdaniem nie zrobił.
Gdyby tak jak niektóre rundy walczył przez większość walki mógłby wydrzeć zwycięstwo ale on głównie oddawał pole. Te zrywy następowały często po tym jak długo był w głębokiej defensywie + mocno coś ładnego dostał (wtedy ruszał się odgryźć)
Tak jak to widziałem ale przyznam że stawiałem na Joyce'a i nie spodziewałem się aż tak dobrej postawy Jenningsa (co cieszy bo bardzo go lubię i szanuję a myślałem że ta walka zapoczątkuje jego koniec- tak się raczej nie stanie i po tak dobrej postawie pewnie jeszcze nie raz wystąpi na wysokim poziomie).