JOYCE I JENNINGS W DOBRYCH NASTROJACH PRZED SOBOTNIĄ WALKĄ
- Czeka mnie duża walka z szanowanym rywalem, więc jestem podekscytowany i nie mogę się już doczekać naszego starcia - mówił dziś na konferencji prasowej Joseph Joyce (9-0, 9 KO), wicemistrz olimpijski w wadze super ciężkiej, który w najbliższą sobotę skrzyżuje rękawice z byłym pretendentem do mistrzostwa świata, Bryantem Jenningsem (24-3, 14 KO).
- To jak dotąd największa i najważniejsza walka w mojej dotychczasowej karierze. Zobaczymy, czy Jennings podejmie wyzwanie i podejmie otwarte wymiany. Adam Booth nauczył mnie nowych rzeczy, a za mną naprawdę dobry obóz przygotowawczy. Mam zamiar podtrzymać serię zwycięstw przed czasem i znokautować Jenningsa. Jeśli jednak pojedynek potrwa dwanaście rund i wygram na pełnym dystansie, również będę zadowolony. Następny mógłby być lepszy z dwójki Dubois kontra Gorman. - stwierdził Joyce.
- Zawsze interesowały mnie tylko najtrudniejsze testy, bo nie lubiłem tracić czasu. Porażki nie leżą w moim DNA. Co ciekawe mam swoją historię z jego trenerem, bo przecież Adam Booth stał w narożniku Mike'a Pereza i wygrałem tamtą walkę. Obaj damy z siebie wszystko - powiedział z kolei Jennings, który w ramach przygotowań do tego startu sparował z innym uczestnikiem tego wieczoru, Nathanem Gormanem (16-0, 11 KO). - Ten dzieciak ma spory potencjał - dodał pięściarz z Filadelfii.
Lubię faceta i ma u mnie dozgonny szacunek za pierwsze sprowadzenie Szpilki na ziemię na co stawiałem.
Jennings to przykład tego że ciężką pracą połączoną z talentem można wiele nadrobić mimo braku lat w boksie. Do niedawna złota rączka w banku a teraz ceniony Hw który ma za sobą mistrzowską szansę i kilka cennych skalpów.
Niestety chyba z Bryanta zeszło w pewnym momencie powietrze. Facet w końcu się dorobił, zyskał też nazwisko na którym może dorabiać i po porażkach (szczególnie z Ortizem) i zmianie trenera obniżył loty.
Nie oglądałem co prawda jego walki z Rivasem ale wychodzenie do takiego gościa jak Joyce po nokaucie bez przetarcia nie wróży nic dobrego. Josepha ludzie nie doceniają chyba należycie bo jest kołkowaty, wydaje się być sztywny itd. Ale zapomina się jednocześnie że to wielki facet silny facet który potrafi przyłożyć solidnie i przede wszystkim mimo słabej momentami obrony przyjąć cios. Facet łyknął kilka czyściochów od Stiverna i tylko się oblizał.
O ile dobrze pamiętam nawet Kownacki nie chciał z nim walczyć a mogłaby to być straszna wojna na przełamanie niekoniecznie z Polakiem w roli zwycięzcy.
On zajedzie Bryanta presją i ilością ciosów. Będzie naciskał aż go przełamie. Chyba że Bryant podejdzie do tej walki jak do misji last man standing i schowa się za gardą. Wtedy może przetrwa pełen dystans ale bez sukcesu.
W każdym bądź razie stawiam że Joyce to w tej chwili zbyt wiele dla Bryanta.
Jak bym miał stawiać kasę to głowa mi mówi że Jennings powinien ograć woza na punkty, ale gdzieś w głębi myślę że wóz go ustrzeli w późniejszych rundach.