PROKSA: DO DZIŚ NIE OBEJRZAŁEM WALKI Z SULĘCKIM
Grzegorz Proksa (29-4, 21 KO) do dziś nie obejrzał swojej walki z Maciejem Sulęckim (28-2, 11 KO), do której doszło podczas gali Polsat Boxing Night w 2014 roku. Wygrana Sulęckiego przed czasem była wtedy zaskoczeniem dla wielu kibiców i ekspertów, a dla Proksy okazała się ostatnią na dziś walką zawodową.
Komentator i ekspert Polsatu Sport wyjawił, że obejrzałby w końcu tę walkę, gdyby Sulęcki w sobotę pokonał Demetriusa Andrade i został mistrzem świata WBO wagi średniej. Tak się jednak nie stało.
- Do dziś nie zobaczyłem jej (walki z Sulęckim - red.). Powiedziałem sobie, że jak Maciek wygra, to zobaczę. Odkładam więc w czasie, wierząc, że kiedyś dojrzeję do tego. Widocznie jeszcze nie czas - pisał na jednym z portali społecznościowych były mistrz Europy w wadze średniej.
Proksa został również zapytany o to, czy przerwa między walkami z Sergio Morą i Maciejem Sulęckim (półtora roku) nie była zbyt długa, by dyspozycja na gali PBN była wysoka.
- Miałem zakontraktowaną walkę na kwiecień z Hallem, ale odwołali mi na tydzień przed, w związku z moją informacją, że nie przedłużę kontraktu z Matchroom - wytłumaczył 34-latek.
- Przyszedł na świat mój drugi syn. Wszystko było mało ważne i bez znaczenia - zakończył Grzegorz, odnosząc się do ewentualnych propozycji powrotu na ring już po walce z Sulęckim.
Zabrakło menadżera. Gdyby był pod skrzydałmi choćby Wasilewskiego to o pas EBU walczyłby o wiele szybciej.
Na pewno zawalczyłby o jakiś poważny pas.
Jego manager poza początkiem kariery gdzie walczył w Las Vegas niewiele mógł mu zaoferować.
Praktycznie cała kariera to walki na wyjeździe.
Do tego walka z GGG bez solidnego przygotowania.
Panie Grzegorzu, patrząc przez perspektywę całej kariery, szkoda czasu na oglądanie nieudanego pojedynku.
Tych pięknych gdzie przeciwnicy byli bezradni było bardzo, bardzo wiele.
Ale oceniając obiektywnie to:
- doskonała walka z Sylvestrem, totalna deklasacja. I to by było na tyle... Reszta wygranych nad totalnymi bumami.
Bo chyba nikt nie uważa za kozaka Hope'a, który w rekordzie z dobrych zawodników ma tylko...Prokse.
Później porażka z GGG - tutaj wstydu nie ma. Mało czasu na przygotowania a Golovkin po za zasięgiem prawie dla każdego.
Porażka z Mora do jednej bramki. No i nokaut od Suleckiego.
Mega niewykorzystany talent, kariera poprowadzona fatalnie. Skill na poziomie światowym
Co do Mory to z tego co pamiętam to Proksa narzekał że przed walką sparował w Polsce z jakimś "południowcami" którzy sami się przewracali...
Walka była dość wyrównana.
W Polsce nie miał z kim sparować bo najlepszy wtedy Jackiewicz mówił że on sobie z takim stylem na sparingach zupełnie nie radził.
Czyli Proksa został puszczony bez odpowiednich sparingów na przeciwnika.
Sulęcki tymczasem miał okazję z Kesslerem sparować.
No i w walce z Proksą miał w narożniku Gmitruka który znał Proksę.
Zresztą jak się okazało Sulęcki to świetny bokser.
Hope wypadek przy pracy - zgadzam się. Tym bardziej wygrana w rewanżu była konieczna i nie można tutaj mówić o jakimś skalpie.
Tak jak pisałem, jedyne mocne nazwisko w rubryce wygrane to Sylvester