LOU DiBELLA: KAŻDEGO MOŻNA WKRĘCIĆ DO RANKINGÓW
Uznany amerykański promotor, niegdyś jeden z kluczowych ludzi telewizji HBO, charyzmatyczny Lou DiBella skomentował ostatnio zwyczaj, który na dobre zadomowił się w zawodowym boksie. Mowa o obsesyjnym pielęgnowaniu nieskazitelnego bilansu walk zawodnika w obawie, że porażka zniszczy potencjał komercyjny danego boksera.
DiBELLA CHWALI KOWNACKIEGO >>>
- W tym głupim bokserskim biznesie mamy obsesję na punkcie braku porażek. MMA ma do tego lepsze podejście. Jeśli jesteś kozakiem, kogo obchodzi, że masz na koncie porażki? Wciąż pokazywałem w telewizji walki Arturo Gattiego, nieważne, czy przegrywał czy wygrywał. Dla mnie on był najbardziej efektownym zawodnikiem. Za każdym razem dawał w ringu trzecią wojnę światową. Był gwiazdą, mógł wyprzedać halę w Atlantic City szybciej niż wyżej od niego notowani bokserzy. Dawał z siebie absolutnie wszystko. Ludzie wiwatowali na jego cześć zarówno po zwycięstwach, jak i po porażkach (...) Jesteśmy w biznesie rozrywkowym, jeśli ludzie cię kochają, będą cię oglądać, bilans walk nie ma żadnego znaczenia - powiedział DiBella.
- Możesz doprowadzić totalnego anonima do piętnastu zwycięstw bez porażki. Możesz go też umieścić w rankingach federacji, jeśli dokonasz odpowiedniej ''darowizny na cele charytatywne'', a mówiąc wprost, jeśli zapłacisz odpowiednią łapówkę. Każdego możesz wkręcić do rankingów. Ale nie w tym rzecz. Liczy się to, jak twój podopieczny wygląda w walkach z zawodnikami na wysokim poziomie. Ile jest w stanie z siebie dać w takich konfrontacjach (...) - dodał swoim nowojorskim stylu szef DiBella Entertainment.
Ruben Diaz był wyżej przed porażką z Szeremetą.