DORTICOS ZNOKAUTOWAŁ TABITIEGO I ZDOBYŁ PAS IBF!
Artysta nokautu Yuniel Dorticos (23-1, 21 KO) znokautował Andrew Tabitiego (17-0, 13 KO) fenomenalnym ciosem w dziesiątej rundzie półfinału turnieju WBSS wagi cruiser w Rydze i zdobył pełnoprawny tytuł mistrzowski federacji IBF.
Tabiti od początku szachował w pierwszej rundzie Dorticosa zwodami, obaj próbowali wygrać wojnę lewych prostych. Amerykanin radził sobie lepiej, trafiał lewą ręką na górę i na dół, był szybszy i lepiej pracował na nogach. Dorticos próbował kilka razy huknąć mocnym prawym, ale nie przynosiło to skutku.
Dorticos ostrzej zaatakował w drugim starciu, wywierał presję i wciąż szukał miejsca dla prawej ręki. Tabiti jednak nadal górował pod względem szybkości i kontrolował sytuację lewym prostym. Tabiti zaczął stawać w miejscu przy linach, ale zdołał wrócić do swojego rytmu. Trzecie starcie rozpoczęło się od dobrej kombinacji Tabitiego zakończonej celnym lewym sierpowym, lecz Dorticos podkręcał tempo. Tabiti odpowiedział kolejną kombinacją, tym razem zakończoną celnym prawym prostym. Kubańczyk robił dużo hałasu i napierał, natomiast technika i precyzja Amerykanina imponowały. Pod koniec trzeciej rundy Dorticos trafił potężnym prawym na korpus, ale chyba nie mógł zapisać tej odsłony na swoje konto.
W czwartym starciu Tabiti kontynuował taniec w ringu, krążył wokół Kubańczyka, a Dorticos próbował skontrować lewy prosty i coraz częściej był blisko trafienia jakąś bombą. Nikt nie mógł zdobyć całkowitej kontroli i walka była wyrównana. Tabiti sporo klinczował i tracił chyba powoli siły. Dorticos trafił lewym sierpowym na początku piątej rundy i zaczął zdobywać przewagę. Kończył akcje lewym sierpowym i choć wiele czystych ciosów nie dochodziło, widać było, że Dorticos radzi sobie coraz lepiej. Natarcie Dorticosa trwało w szóstej rundzie, lecz na jego prawym okiem pojawiło się po klinczu poważne rozcięcie. Krew zalewała oko Kubańczyka i walka była bliska przerwania. Dorticos wściekle ruszył i chciał szybko skończyć walkę przed czasem. Tabiti stracił punkt za przytrzymywanie rywala i walka stała się brudna.
Siódma runda to większa aktywność Tabitiego, ale Dorticos się nie zatrzymywał. Tabiti dostał czas na regenerację po ciosie poniżej pasa. Kiedy sędzia wznowił akcję, Amerykanin trafił kilkoma prawymi z bliska, lecz chwilę później zaplątał się w linach i nie zdołał kontynuować dobrej passy. Runda była wyrównana i trudna do punktowania.
Początek ósmej rundy to pojedynek toczony na środku ringu. Dorticosa dopadł chyba kryzys, a Tabiti złapał drugi oddech i trafił prawym z góry, a potem szukał miejsca w akcjach z bliska. Nadal regularnie klinczował, ale umieszczał też w celu ciosy na korpus. Dopiero w końcówce starcia Kubańczykowi udało się zamknąć rywala w narożniku.
Dziewiątą rundę lepiej rozpoczął Dorticos, trafiał ciosami prostymi i trzymał przeciwnika w dystansie. Uspokoił sytuację, a Tabiti nie kwapił się do zdecydowanego ataku. Raz na jakiś czas próbował trafić mocnym, pojedynczym prawym, natomiast lewą rękę uruchomił dopiero pod koniec dziewiątej odsłony.
Dziesiąta runda to już naprawdę spore zmęczenie z obu stron i walka charakterów. Dorticos trafił prawym prostym na dół, a Tabiti wpadał do półdystansu, czyniąc to jednak w tym fragmencie zbyt rzadko. Nagle Dorticos trafił fenomenalnym prawym i zgasił Amerykaninowi światło w akcji prawy na prawy. Wspaniały nokaut i wielkie zwycięstwo kubańskiego killera.
Nie dość, że długie liczenie zamiast koniec rundy,to jeszcze pierdolnięcie z łokcia.