JOSHUA: NIE SZUKAM WINNYCH I WYMÓWEK, BĘDĘ LOJALNY WOBEC TRENERA
- Przegrałem po raz pierwszy w zawodowej karierze, ale przegrywałem też wcześniej, w boksie olimpijskim. Zawsze wracałem potem mocniejszy - mówi zdetronizowany Anthony Joshua (22-1, 21 KO), były już mistrz świata wagi ciężkiej federacji IBF/WBA/WBO. W sobotę w siódmej rundzie zastopował go niespodziewanie Andy Ruiz Jr (33-1, 22 KO).
- Nie zmieniłem się i wciąż jestem tym samym człowiekiem. Nadal trenuję bardzo ciężko i pozostaję lojalny wobec swoich ludzi. Pozostanę więc lojalny także wobec trenera Roba McCrackena, z którym pracowałem jeszcze w czasach amatorskich. Uczę się od niego najważniejszych rzeczy, on i cała reszta mojego zespołu wykonuje kawał dobrej roboty. Dzięki nim rozwinąłem się nie tylko jako zawodnik, ale również jako człowiek. No i są ze mną od lat - deklaruje były już champion wszechwag, który ma zagwarantowany rewanż. On i jego promotor chcą go w Wielkiej Brytanii, natomiast Ruiz Jr wolałby walczyć w Ameryce bądź Meksyku. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ.
- Jestem żołnierzem, ze swoimi wzlotami i upadkami. W sobotę doznałem porażki i muszę ją przyjąć jak prawdziwy mężczyzna. Nie zamierzam nikogo o cokolwiek winić. Zawiniłem ja, a nie inni, choć nie było żadnego ataku paniki jak plotkują niektórzy. Nie będę szukał wymówek. Teraz muszę się dobrze przygotować do rewanżu i wykonać w nim to co do mnie należy. Głęboko w sercu wciąż czuję się jak mistrz. Wyrazy uznania dla Ruiza Jr, który ma teraz te pasy przez pół roki. Potem musi ich bronić przeciwko mnie - dodał AJ.
Żałosne.
Ze swoim usztywnieniem tułowia, słabiutką szczęką, czasem nazbyt gorejącą, a czasem abdykującą psychiką plus z obwarowaniami wynikającymi z boksowania po za GB, wychodząc do Furego będzie nękany i w końcu znokautowany, a wychodząc do Wildera, może spotkać go dokładnie to samo, co Stiverna w rewanżu - nokaut przez gardę w 1 rundzie.
"Dont let your success get to your head and dont let failure get to your heart.."
To można odebrać tak że zlekceważył Ruiza bo postawił za pewnik to że ktoś tak utytułowany jak on nie może przegrać z kimś z zaplecza czołówki HW, a po porażce trzeba wrócić mocniejszym i nie zwracać uwagi na to co było.
Wychodzi na to, że nawet jeżeli okaże się, że wyrażając swoją opinię, mieliśmy rację i słabości Anthonego będą potwierdzane i obnażanie ich w każdej kolejnej walce przez jego rywali będzie sporo prostsze, ponieważ wchodzić z nim do ringu będą z duuużo mniejszym respektem - to ciągle nie będziemy znać się tak dobrze na boksie, jak Teddy Atlas.
Wychodzi na to, że nawet jeżeli okaże się, że wyrażając swoją opinię, mieliśmy rację i słabości Anthonego będą potwierdzane i obnażanie ich w każdej kolejnej walce...
Jeśli to będzie się powtarzać, wtedy będzie można mówić, że krytykanci mieli rację. Póki co, fala hejtu "kulturysta ma szklaną szczękę, nie ma serca do walki, bez sterydów jest chu*a wart" itp, jest nie na miejscu.
Tak samo możemy sobie gdybać co się stało.
Pewnie dowiemy się za jakiś czas.
Tak na prawdę to wszystko stanie się jasne po rewanżu.
Pamiętam jak Lewis przegrał z Rahmanem.
Było biadolenie na całym świecie jaki to on słaby. Dobrze, że Internet nie był jeszcze popularny...
Jakby nie było poczekajmy na kolejną walkę a wtedy wyjdzie szydło z worka.
Ja też pamiętam jak Lewis przegrał z Rahmanem.
Wszyscy mówili, że był nieprzygotowany, bo kręcił film.