TRENER RUIZA JUNIORA: NIGDY W HISTORII NIE BYŁO TAKIEGO BOKSERA
Andy Ruiz Jr (32-1, 21 KO) już 1 czerwca w Nowym Jorku stanie do walki z mistrzem świata wagi ciężkiej IBF, WBA i WBO, Anthonym Joshuą (22-0, 21 KO). Trenera Ruiza Juniora, doświadczony Manny Robles wskazuje na unikalne cechy swojego zawodnika i zapowiada jego wielki występ.
- Andy to zawodnik o nietypowej charakterystyce, kiedy patrzysz na niego poza ringiem, nie domyślisz się, co kryje się w środku tego faceta. On ma wielkie serce do walki, to Meksykanin, który uwielbia konfrontację. Nigdy w historii boksu nie widziano zawodnika wagi ciężkiej o takich cechach - mówi Robles.
- Ośmielam się porównywać go z zawodnikami, którzy zostawiają w ringu wszystko, takimi jak Oscar Valdez, Erik Morales czy Marco Antonio Barrera. Czuję, że pierwszy czerwca będzie dniem Andy'ego, jesteśmy zakochani w tym wyzwaniu i mamy znakomity plan na walkę z Joshuą. Ośmielamy się marzyć, przyjechaliśmy do Stanów Zjednoczonych po to, by odnosić tryumfy, by dawać Meksykowi radość (...) Andy jest bokserem, który nigdy nie leżał na deskach, jego jedyna porażka, poniesiona w pojedynku z Josephem Parkerem, to walka, którą według wielu wygrał. Więcej nauki wyciągasz jednak z porażki niż ze zwycięstwa. Andy patrzy teraz na życie inaczej - dodaje trener Ruiza Juniora.
- Nigdy wcześniej nie widziałem go tak ciężko trenującego i zmotywowanego. Wcześniej mieliśmy 10 tygodni przygotowań przed walką z Aleksandrem Dimitrenką, zawodnikiem tego samego wzrostu, co Joshua. Kiedy pokonaliśmy Dimitrenkę i otrzymaliśmy szansę walki z Joshuą, po prostu kontynuowaliśmy treningi. Teraz będziemy jeszcze lepiej przygotowani - kończy człowiek, który od ponad dwóch lat pracuje z jednym z najciekawszych bokserów współczesnej wagi ciężkiej.
Ale to in statu nascendi była już kreatura obliczona na ubawianie gawiedzi przy popkornie.
W jakiejś anglojęzycznej książce HW, kilka grubych lat temu, zaczytywałem się, jak to protoplasta Asha musiał demontować w wózku dla dwojaczków przepierzenie oddzielające jednego bachora od drugiego, by by zmieścić typa solo - taki buł szeroki w dupie, skurwensyn.
Te, radahtorku, tu piszemy po polskienu-narodowemu, czyli "triumfy", nie zaś po polskiemu-lgebeciakowemu: "tryumfy". Widać, że w szkole nie chciało się nosić teczki, to tera budziet się nosić woreczki!
Historia nie zna, by w pierwszej 10 HW był osobnik tak swą fizycznością pokarany przez naturę.
Tony Galento przy 175 cm wzrostu wnosił do ringu 100-110 kg ciałka a w 1939 był w HW umieszczany na drugim miejscu po Luisie.
triumf, tryumf - obie formy są poprawne
Galento miał niezmiernie grubą kość, grube stawy i mięśnie, choć ukształtowane topornie, dziś są one nazywane mięśniami pijackimi (nie mylić z mięśniem piwnym). To była taka wyrośnieta wersja karła (w rozumieniu medycznym). Wiesz jakie karły są silne? Przypierdolił Ci kiedyś taki kareł?
Galento był gorszą wersją Davida Tuy.
Nie szło o wagę lub wzrost, a o ogólne utoczenie, proporcje i genetyczne obleczenie sadłem, które jest li tylko możliwe do usunięcia poprzez obdarcie z rzeczonego.
Tryumf - forma dopuszczalna, lecz archaiczna, luminarze a la psor Smrodek forsujom "triumf", jako bardziej purystyczny, polski, narodowy, więc stul psyk, smrodzie. Będzie się tu na purystę jezykowom strugał!
Crazy, przecież Ty wiesz i my wiemy, że jesteś boxrecowym nuworyszem, brak Ci obycia bokserskiego, ringowego, ba, nawet szatnianego!
Ameryki nie odkryłeś, zresztą nigdy tego nie ukrywałem, że jestem 100% lajkonikiem.
Co do Gallento, a co to są mięśnie pijackie, nigdy się nie spotkałem z takim terminem.
Nie, nie wiem jakie karły są silne, nie znam żadnego, nie wiedziałem nawet, że są silne, zawsze wydawało mi się, że są wręcz słabe, bo mają często zdeformowane kończyny i przy takich kończynach mięśnie nie powinny dobrze "działać".
Jeżeli chodzi tylko o to, że "triumf" to forma bardziej polska, narodowa to nie jest to dla mnie dobry argument, jedyny dla mnie dobry jest taki, że po angielsku pisze się "triumph", po niemiecku też, nawet po łacinie jest przez "i", czyli można powiedzieć, że przez "y" to jakiś polski wynalazek i jak ktoś chce być na czasie to pisze przez "i", poprawnie, po europejsku, "y" chyba tylko po rosyjsku występuje.
Nie pieprz, jak gówno wiesz. Piszę się "triumf" albo "tryumf", palancie, co łatwo sprawdzić w słownikach:
https://jaksiepisze.pl/tryumf-czy-triumf/
Sam się doucz ortografii, gnojku, zanim zaczniesz innych pouczać.
A poz tym jesteś zwykłym chujkiem, który wyżej sra niż dupę ma.