WYNIKI Z WEEKENDU
Miniony weekend stał pod znakiem prawej ręki Deontaya Wildera, ale warto odnotować również kilka innych ciekawych potyczek, o których nie zdążyliśmy napisać szerzej. Oto nasz Ring Telegram.
Arslanbek Machmudow (8-0, 8 KO), blisko dwumetrowy rosyjski osiłek osiadły na stałe w Kanadzie, zastopował w siódmej rundzie twardego Jonathana Rice'a (10-4-1, 6 KO), który niedawno postawił się mistrzowi olimpijskiemu wagi super ciężkiej Tony'emu Yoce. Tym samym Machmudow sięgnął po regionalny pas WBC Continental Americas.
Dobrze znany polskim kibicom z występów w Husarii w rozgrywkach WSB Steven Donnelly (5-0, 1 KO) powrócił po długiej rehabilitacji i znokautował w czwartej odsłonie lewym hakiem w okolice wątroby Edwina Palaciosa (12-8-1, 8 KO).
Fiodor Czudinow (20-2, 14 KO) - były mistrz WBA kategorii super średniej, przedłużył swoją serię do szóstej wygranej z rzędu. Tym razem już po sześciu minutach odebrał Rafaelowi Bejaranowi (26-4-1, 12 KO) ochotę do kontynuowania potyczki.
Omar Andres Narvaez (49-3-2, 25 KO) był wielkim mistrzem wagi muszej i junior koguciej. Dziś ma już blisko 44 lata na karku i... wciąż należy do szerokiej światowej czołówki. Argentyńczyk pokonał na punkty Carlosa Sardineza (15-2, 2 KO). Sędziowie punktowali na jego korzyść 96:94 i dwukrotnie 97:93.
47-letni Lolenga Mock (43-16-1, 13 KO) obiecywał, że jeśli zrewanżuje się udanie Mateo Veronowi (28-24-3, 8 KO), to zawiesi rękawice na kołku. I zwyciężył - 114:112, 112:114 i 114:112. Pięściarz z Kongo reprezentujący barwy Danii przez blisko dwie dekady był bardzo cenionym journeymanem z kilkoma cennymi wygranymi na koncie.
Jhonny Gonzalez (67-11, 55 KO) - czterokrotny mistrz świata wagi koguciej (x2) i piórkowej (x2), znokautował w piątym starciu Rafaela Hernandeza (30-12-3, 24 KO).
Hector Camacho Jr (59-7-1, 33 KO) nigdy nie zbliżył się nawet osiągnięciami do wielkiego ojca, ale zawodnikiem był i jest ciekawym. W sobotni wieczór znokautował w dwie minuty Victora Abreu (9-6, 5 KO).
Felix Alvarado (35-2, 30 KO) po raz pierwszy obronił tytuł mistrza świata kategorii junior muszej federacji IBF. Pięściarz z Nikaragui poleciał do Japonii i wypunktował 116:112, 117:111 i 118:110 miejscowego Reiyę Konishiego (17-2, 7 KO).
Robert Alfonso (18-0-1, 8 KO) miał być drugim Riddickiem Bowe. W sumie były podstawy, by tak twierdzić, bo jeśli ktoś reprezentuje Kubę na Igrzyskach Olimpijskich, to musi być bardzo mocny. Zresztą w karierze amatorskiej potrafił pokonać takich rywali jak Luis Ortiz, Michael Hunter, Andy Ruiz Jr czy Oscar Rivas. W gronie zawodowców pozostawał niepokonany, lecz nie spełniał chyba pokładanych w nim nadziei. I to sprawdziło się w sobotę, gdy zaledwie zremisował z dobrze nam znanym Iago Kiladze (26-4-1, 18 KO). Sędziowie punktowali 77:75, 75:77 i 76:76. Na zdjęciu obok obaj panowie podczas ceremonii ważenia.
https://www.youtube.com/watch?v=KPOY6KNSaSA
Ponadto wygrał 4 walki, a tylko dwie przegrał.
To całkiem niezłe resume.