BREAZEALE: W SOBOTĘ POKONAM WILDERA, A POTEM REWANŻ Z JOSHUĄ
Dominic Breazeale (20-1, 18 KO) póki co ze spokojem przyjmuje idiotyzmy mówione przez Deontaya Wildera (40-0-1, 39 KO) i nie daje się wyprowadzić z równowagi. Pretendent wierzy, że w sobotnią noc zdobędzie upragniony pas WBC wagi ciężkiej, który zagwarantuje mu rewanż z Anthonym Joshuą (22-0, 21 KO) za jedyną porażkę w karierze.
- Joshua wykonał wtedy świetną robotę, lecz bardzo dojrzałem od tego czasu. Naprawdę chciałbym znów stanąć w ringu z AJ-em. Plan jest taki, by zdobyć w sobotę pas WBC, a potem wyzwać Joshuę do pełnej unifikacji. Nie mogę się już doczekać soboty, czekałem na Wildera od półtora roku - mówi Breazeale.
- Za mną świetny obóz z trenerem Virgilem Hunterem oraz mistrzem olimpijskim Tonym Yoką jako głównym sparingpartnerem. Mocno się rozwinąłem i wiem, że stać mnie na wygraną w sobotni wieczór. Walka z Joshuą przyszła trochę za wcześnie, ale na Wildera jestem gotowy - dodał challenger.
- Wyjdę do ringu ze złymi intencjami - zapowiada z kolei Wilder, dla którego będzie to już dziewiąta obrona tytułu World Boxing Council.
To byłaby piękna historia gdyby Wilder życzący mu śmierci, mający przed momentem okazję podpisać umowę wartą 100 milionów dolarów i atakujący go ze świtą przydupasów na oczach rodziny został pokonany i wszystko by stracił.
Będę ściskał kciuki. Szanse są, choć nie są one wielkie (20-25%). Wilder "przybyczył". Dość wyraźnie widać że jest go "więcej". Zobaczymy jak to się przełoży na jego szybkość, kondycję i dynamikę. Na treningu wyglądał na nieco wolniejszego niż zazwyczaj a dla Dominica każdy ubytek w wyżej wspomnianych atrybutach u Deontaya to zbawienie.
To właśnie była jego główna przewaga nad Dominicem- ogólnie pojęta szybkość. Jeśli te spompowane bary i łapy sprawią że Wilder zwolni szanse Trouble'a wzrosną. No i miejmy nadzieję że Breazeale to pilny i zdolny uczeń. Virgill Hunter dużo zdążyć zmienić pewnie nie dał rady ale myślę że na nakreślenie dobrego na Wildera planu taktycznego go stać.
Trzymam kciuki i liczę że się na tym przeciwniku Wilder przejedzie.
A daj Ci Bóg!
To byłaby piękna historia gdyby Wilder życzący mu śmierci, mający przed momentem okazję podpisać umowę wartą 100 milionów dolarów i atakujący go ze świtą przydupasów na oczach rodziny został pokonany i wszystko by stracił.
Cóż za wspaniała młodzieńcza egzaltaaAAAaaacja :), jakież emocjonalne podejście, ale się w tej głowie musi kotłować. Problemy są 2 :
1 Nie sądzę, żeby Bóg się mieszał w sprawy zawodowego boksu.
2 Jeżeli nawet to, jak mówią, psie głosy nie idą pod niebiosy.
Widzę, że bardzo chciałbyś, żeby Wilder przegrał i stracił wszystko, czyli nie lubisz typa, zazdrościsz mu i bardzo chciałbyś zobaczyć go na dnie. Czyli coś nas łączy, podobne emocje, czyli zazdrość, zawiść, wynikająca z ogólnie rozumianego cebulactwa. Tyle, że u mnie działa to wobec Kliczki i AJa, ale mechanizm ten sam.