DŁUGA DROGA, RYWALI PRZYBYWA
Polscy pięściarze startowali w 36. międzynarodowym turnieju im. Feliksa Stamma w Warszawie. Po zakończeniu imprezy rozmawiamy z trenerem kadry narodowej seniorów Ireneuszem Przywarą. „Do półfinałów nie szło nam najgorzej...”- powiedział szkoleniowiec PZB.
Sławomir Ciara: Jedno zwycięstwo w finale i dwa drugie miejsca. To wynik, który satysfakcjonuje trenera kadry narodowej?
Ireneusz Przywara: Odpowiem w ten sposób. Rok temu jedynie mój wychowanek Damian Durkacz wywalczył finał i tam przegrał. W tym roku w decydujących potyczkach w ringu mieliśmy trzech Polaków. Czyli powinno powiać optymizmem. Tymczasem nie oszukujmy się, tak nie jest, a patrzę na to obiektywnie. Dlaczego tak stwierdzam?
W jednym przypadku, było to w wadze lekkopółśredniej, rywalizowali dwaj Polacy, knurowianin Damian Durkacz z Mateuszem Polskim (Róża Karlino), w drugim - w wadze ciężkiej gorzowianin, wychowanek trenera Grzegorza Swadowskiego - Tomasz Niedźwiedzki. W tej pierwszej walce wystąpiło dwóch naszych pięściarzy, a wygranym mógł być tylko jeden. Tomkowi Niedźwiedzkiemu natomiast nie udało się przebrnąć finałowej bariery i pokonać rywala z Nowej Zelandii Davida Nyikę. Ale tu pozostało pocieszenie.
W umiejętnościach tych zawodników jest jakaś iskierka nadziei. Wymienieni chcąc zakwalifikować się do bojów o 1 miejsce wcześniej musieli pokonać rywali zza granicy. I tak Mateusz Polski wygrał w półfinale z Rosjaninem Grigolem Lizunenką, a Damian Durkacz z Hindusem Khatanem Ankitą. W ćwierćfinale obaj Polacy wygrali - Polski z Marokańczykiem, Durkacz z Duńczykiem. Te wygrane o czymś świadczą i stawiają biało-czerwonych w gronie czołowych pięściarzy Starego Kontynentu. Z kolei Tomek Niedźwiedzki w ćwierćfinale zwyciężył Younessa Baallę z Maroka, w półfinale wyeliminował kolegę z reprezentacji Michała Soczyńskiego (Paco Lublin). Dla naszych finalistów ta droga nie była usłana różami.
- No tak, ale uważam, że w finałach powinno być znacznie więcej naszych pięściarzy. Zaważywszy, że byliśmy gospodarzami turnieju, wystawiając liczną kadrę.
Ireneusz Przywara: Tak, mogło być korzystniej. Do półfinałów nie szło nam najgorzej, tymczasem na półfinałach nasze marzenia się zatrzymały, gdzie aż dziesięciu Polaków pożegnało się z turniejem. Moim zdaniem różnie można to tłumaczyć. Ale wynik poszedł w świat i porażki należy przyjąć z pokorą. Przy tym nie ukrywam, iż taki jest obecny stan i poziom polskiego olimpijskiego boksu. Kadrę narodową seniorów objąłem w tym roku. Na dzisiaj potrzeba czasu, jednocześnie spokoju, by odbudować rodzime pięściarstwo.
- A co należy zrobić, aby nasi reprezentanci wreszcie powracali z najważniejszych światowych i europejskich imprez z tarczą? Przecież jesteśmy u progu kwalifikacji olimpijskich Tokio-2020.
Ireneusz Przywara: Przede wszystkim należałoby ujednolicić i usystematyzować proces szkolenia w klubach. Głównie na treningu pracować nad bokserskim abc, a podstawową uwagę poświęcić obronom. W rywalizacji naszych pięściarzy z czołówką, biało-czerwonym nie brakuje zadziorności, ambicji, waleczności. Polscy pięściarze gubią się w obronie. Właśnie nad tym elementem należałoby popracować w klubach, gdyż na zgrupowaniach kadry możemy jedynie eliminować pewne błędy i mankamenty. Innego wyjścia nie widzę. Obozy kadry są zbyt krótkie, aby na tym etapie od podstaw szkolić pięściarzy. Takie rzeczy powinno przerabiać się w klubach.
- Co jeszcze?
Ireneusz Przywara: (chwila zastanowienia). Nie ma z czego wybierać. Mam na myśli - wagę papierowa, muszą, kogucią i superciężką. W tych kategoriach rywalizacja opiera się na jednym zawodniku. Trochę inaczej jest w wagach – lekkiej, lekkopółśredniej, półśredniej, średniej, półciężkiej i ciężkiej. Na pewno liderami drużyny będą pięściarze wagi lekkopółśredniej, Damian Durkacz i Mateusz Polski. Ten ostatni w Charkowie, dwa lata temu, w mistrzostwach Europy zdobył brązowy medal i tu upatruję szansę na podium. Pozostali? Aby dorównać najlepszym nie mają takich umiejętności. Chyba, że dopisze im szczęście w losowaniu, albo jakiś fart...
- Czy niedawny memoriał Feliksa Stamma odkrył jakiś gwiazdy olimpijskiego ringu?
Ireneusz Przywara: Niespodziewanie silni byli Brazylijczycy i Hindusi. Przed pierwszym gongiem turnieju olimpijskiego mogą trochę pomieszać szyki innym, bardziej utytułowanym reprezentacjom. Z dobrej strony pokazali się też pięściarze z Nowej Zelandii. To świadczy, że na globie olimpijski boks się rozwija i coraz więcej krajów robi postępy. A na ringu w Tokio nie ma co liczyć, iż będą tam rywalizować słabeusze. Jedno jest pewne, że naszych pięściarzy czeka jeszcze długa droga, a rywali przecież przybywa.
- Gdzie jest miejsce polskiego boksu?
Ireneusz Przywara: Jesteśmy europejskimi średniakami...
- Z tej grupy pięściarzy polskiego olimpijskiego boksu, czy są kandydaci do kariery profi?
Ireneusz Przywara: Na pewno kilku z nich ma predyspozycje. Bo jak wiemy jeśli ma się obycie i starty na amatorskim (czytaj olimpijskim) ringu można więcej osiągnąć na zawodowym. Historia profesjonalnego boksu zna takie przypadki. Kto z Polaków? Do takich z pewnością zaliczyłbym: Jarosława Iwanowa, Radomira Obruśniaka, Damiana Durkacza, Mateusza Polskiego, Ryszarda Lewickiego czy Konrad Kaczmarkiewicza. Jednak tu jest pewna granica, którą pięściarze ci muszą pokonać. Trzeba wywalczyć korzystny wynik na światowym, bądź europejskim ringu. Taka jest kolej rzeczy. Tak zawodową przygodę zaczynała większość późniejszych mistrzów profi!
- Zanim zabrzmi pierwszy gong mistrzostw Europy, co czeka jeszcze polskich pięściarzy?
Ireneusz Przywara: Od 9 maja będziemy przebywać w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich we Władysławowie. Następnie weźmiemy udział w międzynarodowym turnieju imienia Zygmunta Chychły w Gdańsku. A po nim ustalę skład na Mińsk.
- Dziękuję za rozmowę.
Teczka osobowa: Ireneusz Przywara, były pięściarz, następnie trener Concordii Knurów. Dekadę temu był asystentem selekcjonera kadry PZB seniorów Stanisława Łakomca. Szkolił również (jednego w ostatnich latach najlepszego, polskiego) zawodowego mistrza świata (2005-07) org. WBC wagi półciężkiej, Tomasza Adamka. Przed objęciem posady trenera kadry narodowej był szkoleniowcem Spartana Knurów (wychował m.in. mistrza Polski Damiana Durkacza). Od stycznia 2019 roku na stanowisku pierwszego trenera kadry PZB. Zastąpił poprzednika - Iwana Juszczenkę.
Moim zdaniem
Dajmy trenerowi popracować
Wygrane Polaków, podczas szumnie nazwanej Światowej Konfrontacji Boksu Olimpijskiego, niczego nie dowodzą o sile naszego olimpijskiego pięściarstwa. Przecież dotychczas zagraniczne zespoły swoje składy w większości opierały na zawodnikach drugoplanowych, rezerw, tych którzy dopiero wchodzą w dorosły seniorski boks. Cieszą co prawda zwycięstwa biało-czerwonych z Niemcami 16:8, Turcją 22:0, Litwą 10:8 czy Serbią 16:4, bo tych w poprzednich latach było jak na lekarstwo. Jednak trzeba pamiętać, iż prawdziwy boks odbywa się na mistrzostwach Europy, świata, w kwalifikacjach olimpijskich, czy turnieju olimpijskim. Te wydarzenia skrupulatnie weryfikują pięściarzy. W naszej rozmowie trener Przywara prosi o spokój i czas, gdyż innej alternatywy nie ma. Łatwo jest zmieniać szkoleniowców, gorzej trafić w tarczę, czyli w dobry wynik, a ten gwarantuje sukces. Czy stać na to trenera Ireneusza Przywarę?
Od red: Sławomir Ciara, niezależny dziennikarz sportowy. Absolwent AWF Wrocław (wydz. trenerski-specj.boks i nauczycielski), rzecznik prasowy Pomorsko-Kujawskiego Klubu Seniora Boksu. Prowadzi bloga głównie o tematyce olimpijskiego pięściarstwa.