TIMOTHY BRADLEY ROZWAŻA POWRÓT ZE SPORTOWEJ EMERYTURY
Timothy Bradley (33-2-1, 13 KO) pozostaje nieaktywny od trzech lat. Były mistrz świata kategorii super lekkiej i półśredniej (x2) tuż przed walką Amira Khana z Terence'em Crawfordem złożył zaskakującą deklarację o tym, że może wrócić ze sportowej emerytury.
Wydawać by się mogło, że "Desert Storm" był w szczycie swojej kariery i możliwości. Tymczasem w wieku trzydziestu trzech lat postanowił zawiesić rękawice na kołku. Monica Bradley - żona i menadżerka boksera, potwierdziła decyzję o sportowej emeryturze. Po wojnie z Rusłanem Prowodnikowem w 2013 roku u Tima pojawiły się pewne, na szczęście małe, problemy neurologiczne. To dało pięściarzowi i jego najbliższym wiele do myślenia.
- Jeszcze kilka tygodni później odczuwałem skutki tamtego pojedynku. Trochę inaczej mówiłem, na szczęście po dwóch miesiącach wszystko wróciło do normy - wspomina były champion, mający na rozkładzie Juniora Wittera, Kendalla Holta, Nate'a Campbella, Lamonta Petersona, Devona Alexandra, Joela Casamayora, wspomnianego Prowodnikowa i Juana Manuela Marqueza. Obie porażki poniósł z rąk Manny'ego Pacquiao, lecz w trylogii udało mu się również raz pokonać legendarnego za życia Filipińczyka.
Bradley wymienił dwa nazwiska - Amira Khana, jeśli ten pokonałby Crawforda, oraz Errola Spence'a Jr (25-0, 21 KO).
- Chciałem Khana, ponieważ kiedyś powiedział mi, że nie mam jaj i nie chcę z nim walczyć. To było po ważeniu przed moją potyczką z Pacquiao. Miał szczęście, że nie dostał wtedy w pysk. Jego zdaniem uciekłem przed nim i dlatego wybrałem łatwiejszą walkę z Pacquiao - wspomina Bradley.
- Mogę wrócić dla Spence'a Jr. To najlepszy zawodnik wagi półśredniej i jeden z najlepszych w rankingu P4P. Jeśli mam wrócić, to dla najlepszego - dodał niespełna 36-letni wojownik z Kalifornii.