CRAWFORD ZASTOPOWAŁ KHANA CIOSEM... PONIŻEJ PASA
Terence Crawford (35-0, 26 KO) pokonał przed czasem Amira Khana (33-5, 20 KO) i obronił tytuł mistrza świata wagi półśredniej federacji WBO.
Pretendent zaczął dobrze i przez dwie minuty ustawiał rywala lewym prostym. Jeden malutki błąd i omal walka się nie skończyła. Crawford przepuścił jego lewy i po odchyleniu błyskawicznie skontrował swoim prawym. Anglik "zatańczył", champion poprawił krótkim lewym sierpem, posyłając challengera na deski. Po liczeniu do ośmiu Amerykanin znów zranił Amira prawą ręką, lecz wtedy z pomocą przyszedł dźwięk gongu na przerwę. Po niej Anglik boksował przede wszystkim ostrożnie dla siebie, zaś Terence polował niepotrzebnie na jeden nokautujący cios. W trzeciej rundzie zmienił pozycję na mańkuta, próbując wytrącić przeciwnikowi plan taktyczny i pomysł na walkę.
Dużo działo się w czwartej odsłonie. Trafiali obaj. Khan nawet częściej, ale to ciosy Crawforda robiły większe wrażenie. W dodatku Anglik szepnął w przerwie w narożniku swoim trenerom, że zranił rękę. W piątym starciu mistrz znów ustawił się na mańkuta i wciągał Khana na kontrę lewym sierpem.
Pod koniec pierwszej minuty w wymianie w półdystansie Crawford uderzył poniżej pasa. Uderzenie było przypadkowe. Khan na pewno poczuł ten cios, ale też chciał chyba wykorzystać ten moment, by zejść z ringu. Trener Virgil Hunter spytał swojego podopiecznego, czy chce przerwać walkę, Khan skinął głową i pojedynek został zastopowany. Wydawało się, że potyczka może zostać uznana za nieodbytą, ale ostatecznie ogłoszono wygraną Crawforda przez TKO.
PROMOTOR CRAWFORDA: TERAZ CHCEMY SPENCE'A W UNIFIKACJI >>>
- Ja jestem dobry, ale teraz wiem już dlaczego to Crawford jest numerem jeden na świecie. To wielki mistrz - przyznał po wszystkim poskromiony Anglik.
Wesołego...:)