CHISORA NIE DOGONIŁ GASHIEGO - JEST SZANSA NA WALKĘ Z JOSHUĄ?
Dereck Chisora (30-9, 21 KO) zgłaszał się na ochotnika do walki z Anthonym Joshuą (22-0, 21 KO) o trzy pasy wagi ciężkiej. Najpierw jednak musiał rozprawić się z szybszym, mniejszym i niewygodnym Senadem Gashim (17-3, 17 KO). Wygrał, ale nie zachwycił.
Były mistrz Europy wagi ciężkiej i pretendent do pasa WBC od razu ruszył za przeciwnikiem, ten jednak uruchomił niezłe nogi i w połowie rundy trafił nawet w wymianie lewym sierpowym. Mijały minuty, a faworyt i ulubieniec kibiców w Londynie nie potrafił upolować ruchliwego oponenta.
Urodzony w Kosowie mańkut prowokował, uśmiechał się, mówił coś do publiczności, ale przede wszystkim bardzo dobrze pracował w defensywie, od czasu do czasu fajnie też kontrując. Bił rzadko, słabiej, ale na dobrej skuteczności. Chisora zaczął trafiać w czwartym starciu. Uruchomił w końcu jab, a prawą ręką przestał bić obszerne sierpy i zamienił to na prawe proste. To zaczęło przynosić efekty.
Kolejne minuty nie porwały. Gashi już trochę się zmęczył i coraz częściej stawał, natomiast sfrustrowany Chisora chciał urwać mu głowę, przez co większość jego ciosów pruło powietrze. Gashi w siódmej rundzie w zasadzie przestał odpowiadać i skoncentrował się na ucieczce. "Del Boy" go gonił, lecz nie dosięgnął niczym czystym. Oczywiście wygrał, jednak zaboksował trochę poniżej oczekiwań. Sędziowie punktowali 100:90, 100:91 i 99:91 - wszyscy na korzyść Anglika.
Zanim będziemy chwalić za defensywę Gashiego to trzeba spojrzeć na to, że on od początku był nastawiony tylko na to żeby przetrwać a Chisora nie zrobił nic żeby go skończyć.
Wszyscy zadowoleni co mają zarobić tylko kibice zrobieni w bambuko.