DILLIAN WHYTE: WILDER TO NIE MORDERCA, TYLKO IDIOTA
Dillian Whyte (25-1, 18 KO) odniósł się do wczorajszych słów Deontaya Wildera (40-0-1, 39 KO), który stwierdził, że jeśli zabiłby kogoś w ringu, nie miałby żadnych wyrzutów sumienia. Whyte od dawna domaga się walki z mistrzem świata wagi ciężkiej federacji WBC.
- Breazeale będzie królikiem doświadczalnym w moim eksperymencie - mówi "Brązowy Bombardier", który 18 maja zmierzy się w Nowym Jorku z Dominikiem Breazeale'em (20-1, 18 KO).
Anglik od dawna jest numerem jeden rankingu federacji WBC. Mimo wszystko to Breazeale został uznany obowiązkowym pretendentem dla Wildera.
- Co ja mogę zrobić, skoro Wilder toczy jedną obowiązkową obronę na cztery lata. Jak on nadal może być uznawany mistrzem? Jestem numerem jeden w rankingu od dwóch lat. Breazeale jest numerem cztery, ja numerem jeden, a to i tak on został uznany za obowiązkowego challengera. Zresztą zobaczcie z kim ja walczyłem i wygrywałem, a z kim on! Na co mam czekać? Przecież zanim doczekam się szansy zaboksowania z Wilderem będę już chyba w wieku Luisa Ortiza - irytuje się Whyte.
WILDER O ZABICIU RYWALA W RINGU: ZERO WYRZUTÓW SUMIENIA >>>
- Wilder wie, że gdybyśmy się spotkali, to straciłby swój tytuł. Przecież on za każdym razem, gdy tylko się go trafi, jest zraniony. A tak czeka go znów łatwa walka, bo przecież Breazeale się go boi. Gdy stanęli naprzeciw siebie na konferencji prasowej, Breazeale aż trząsł się za strachu. Wilder zaś jest głupkiem, a nie żadnym mordercą. Mówi te wszystkie rzeczy, żeby dodać sobie odwagi i otuchy - dodał mocno bijący Anglik.
Pełna zgoda..
Jak dla mnie Wilder to jest po prostu zwykły dureń.
Wilder usilnie pozuje na bad boya zasłaniając się swoim bądź co bądź mocnym ciosem.
Ale żeby być bestią jak choćby Mike Tyson trzeba coś więcej niż czcze gadanie i wciąż te same słowa tylko w inaczej składanych zdaniach.
Whyte i jego brak walki o pas WBC też może być jedną z takich właśnie sytuacji.
Co do oceny wypowiedzi Wildera to rzeczywiście dobre podsumowanie. Wilder chce grać kogoś "strasznego". Robił to wielokrotnie twierdząc nawet że podczas walki pomagają mu jakieś "moce" i zamienia się w kogoś innego. Na jednych to działa a na innych nie.
Zapewne zdaje sobie sprawę że Dominic ma warunki by dać mu cholernie twardą i trudną walkę więc próbuje go nastraszyć przed walką. Czasami mu się to udawało i efekt był piorunujący (patrz walka ze Stivernem nr 2)
Akurat w tym przypadku jednak się nie zgodzę z Whytem- nie sądzę by Dominic był ciężko wystraszony. Jeśli jednak Dillian miałby rację to jednak rzeczywiście ta walka byłaby bułką z masłem dla Wildera. Wystraszony i usztywniony Dominic byłby szalenie łatwym celem do ładowania ciężkich ciosów.
Myślę jednak że Breazeale niesiony chęcią odwetu za krzywe akcje Wildera spoza ringu wyjdzie do walki by wygrać a jaki to przyniesie skutek to się okaże.
Życzę mu by wygrał choć będzie bardzo ciężko.
Też liczę na to, że Breazale się postawi, ale patrząc na to z punktu realistycznego to Wilder zawalczył kolejno z Ortizem, a potem Furym. Jego pamięć zapamiętała dwa dobre pojedynki tak więc teraz Breazale ma jeszcze większe schody. Wilder będzie miał łatwiej, a Dominic to nie Fury by unikać tych wszystkich ciosów. Kumulacja 6-7 ciosów może to zakończyć w pierwszych czterech rundach. (Zastoje Dominica i jego dziurawa obrona)