ODDALA SIĘ WALKA CRAWFORD vs KAWALIAUSKAS, REMIS LITWINA
Szykowana na drugą połowę tego roku walka Terence'a Crawforda (34-0, 25 KO) z Egidijusem Kawaliauskasem (21-0-1, 17 KO) jest coraz mniej możliwa. Litewski puncher niespodziewanie zremisował wczoraj w Filadelfii z Rayem Robinsonem (24-3-1, 12 KO), który był przed walką traktowany jako stosunkowo łatwy rywal.
Robinson to mańkut, a Crawford lubi zmieniać w ringu pozycję, więc wczorajsze starcie było też swego rodzaju testem, który miał ludziom Litwina powiedzieć, nad jakimi elementami warto pracować przed walką z mistrzem świata WBO wagi półśredniej. Okazało się jednak, że ów test przerósł nieco możliwości Kawaliauskasa.
Litwin miał kłopoty z przedostaniem się przez prawy prosty dysponującego dobrymi warunkami fizycznymi mańkuta. Robinson dobrze pracował również na nogach i dość regularnie trafiał lewym prostym. Warto podkreślić, że Amerykanin wrócił wczoraj na ring po ponad roku przerwy - ostatni raz walczył w lutym 2018 roku, przegrywając przed czasem z Yordenisem Ugasem.
Kawaliauskas miał niezłe momenty, ale nie mógł narzucić swojego stylu walki. Pani Rose Lacend punktowała na korzyść Robinsona (97-93), pozostali sędziowie orzekli remis (dwa razy 95-95). Litwin po walce stwierdził, że wygrał ją wyraźnie (wielu obserwatorów podziela jego zdanie), ale może też mieć sporo pretensji do siebie.
Bob Arum widział w Kawaliauskasie godnego rywala dla Crawforda i wydawało się, że ten pojedynek ma sens, zwłaszcza, że grupa Top Rank nie posiada w swoich szeregach wielu innych ''półśrednich'', którzy mogliby stanąć do walki z ''Budem''. Oczywiście wszystkie rozważania na temat kolejnego przeciwnika dla mistrza zależą w tej chwili przede wszystkim od wyniku jego kwietniowej walki z Amirem Khanem, ale na pewno Kawaliauskas mocno zmniejszył swoje szanse na udział w wielkim, lukratywnym starciu.