UDANY REWANŻ KOWALIOWA NAD ALVAREZEM - ROSJANIN ZNÓW Z PASEM WBO
Siergiej Kowaliow (33-3-1, 28 KO) miał coś do udowodnienia tą walką. I udowodnił, że jego czas jeszcze nie przeminął. Pokonał Eleidera Alvareza (24-1, 12 KO), udanie zrewanżował się mu za sierpniową porażkę i odzyskał tytuł mistrza świata wagi półciężkiej federacji WBO!
Pierwsze dwie rundy w miarę spokojne. Rosjanin niby wywierał lekki pressing, ale jego prawy sierp lądował na szczelnej gardzie Kolumbijczyka, a dochodził czasem tylko długi prawy na dół. Od trzeciej to właśnie "Storm" zaczął szukać korpusu po drugiej stronie. Na początku piątej odsłony Alvarez chcąc zaskoczyć "Krushera" podkręcił tempo, jednak nie zrobił mu większej krzywdy. Zresztą ani jeden, ani drugi, nie trafił do tego momentu jakimś czystym i mocnym ciosem.
W szóstym starciu w wymianie w półdystansie celniej bił Kowaliow, ale o dziwo jego uderzenia nie zrobiły większego wrażenia na championa. Alvarez wygrał rundę siódmą, natomiast Kowaliow wrócił lepszą ósmą. Wszystko pozostawało sprawą otwartą i trenerzy w narożnikach mobilizowali swoich zawodników do podkręcenia tempa. Dziewiątą rundę także wygrał Rosjanin, natomiast Alvarez idąc cały czas do przodu wymusił na nim zadawanie dużo więcej ciosów, licząc chyba na wymęczenie byłego championa. "Krusher" jednak dobrze wytrzymał ten pojedynek kondycyjnie i w dziesiątym starciu, nie licząc jednego prawego sierpa Alvareza, warunki dyktował właśnie Siergiej.
SIERGIEJ KOWALIOW: SERWIS SPECJALNY >>>
Alvarez wykorzystał moment nieuwagi pretendenta na początku jedenastej rundy, trafiając krótkim prawym sierpem i dwoma hakami na korpus. "Krusher" nic sobie z tego jednak nie zrobił. Wydawało się, że przeważa Siergiej, ale o wszystkim mogły zadecydować ostatnie trzy minuty. Niektórzy powątpiewali w kondycję Kowaliowa, ale to właśnie on zdominował rywala w ostatniej rundzie. Najpierw po niecelnych prawych poprawiał skutecznym już lewym, a na samym finiszu zaczęły już wchodzić również prawe sierpy i prawe proste. Gdy zabrzmiał ostatni gong, podniósł ręce w geście zwycięstwa, lecz musiał poczekać jeszcze na oficjalny werdykt. A sędziowie punktowali jednogłośnie na korzyść "Krushera" - absolutnie zasłużone 116:112 i 116:112 oraz wzięte z kosmosu 120:108.
Zgadzam się, to już nie jest ten sam Koval. Jednak jeżeli chodzi o wymowę ciosów, to ciężko z całą pewnością stwierdzić, czy aż taki regres u niego nastąpił, czy bardziej przyczyniła się do tego obrona, na której ewidentnie się skupił się Kolumbijczyk. Z takim zawodnikiem, nastawionym tylko i wyłącznie na obronie, ciężko zaprezentować się dobrze. Parę zrywów w 12 rundach to stanowczo za mało do wygranej Alvareza, ale krzywdy też nie dał sobie zrobić. Tylko teraz rodzi się pytanie, czy na tym polega walka, by "ładnie" przegrać?.