KIEDYŚ PROWADZIŁ DE LA HOYĘ, DZIŚ MOCNO WIERZY W MUNGUIĘ
Jaime Munguia (31-0, 26 KO) w sobotnią noc podejdzie do trzeciej obrony tytułu mistrza świata wagi junior średniej federacji WBO. Jego rywalem będzie Takeshi Inoue (13-0-1, 7 KO).
Robert Alcazar, który przez lata prowadził wspaniałego Oscara De La Hoyę, wierzy, iż pięściarz z Tijuany będzie kolejną wielką gwiazdą meksykańskiego boksu. Za cel postawił sobie natomiast poprawienie jego lewego prostego, co ma jeszcze bardziej podnieść jego klasę sportową.
- Jaime jest w tej chwili typem punchera, a ja chcę zrobić z niego boksera-punchera. Staram się go uczyć boksowania z dystansu oraz poprawienia lewego prostego i pracy nóg. Na szczęście jest jak gąbka i wszystko chłonie. Łatwo uczy się nowych rzeczy - chwali swojego podopiecznego sławny szkoleniowiec.
- Podoba się mi nasza współpraca. Sporo się nauczyłem przez ten ostatni rok i zrobiłem postępy. Na pewno poprawiłem się w obronie i wiem jak powinienem teraz poruszać się po ringu. Kiedyś za wszelką cenę dążyłem do półdystansu, dziś lepiej sobie już radzę w dystansie. I wciąż chcę się rozwijać - mówi champion World Boxing Organization, który na końcu przygotowań sparował z Joshuą Conleyem oraz Julianem Williamsem.
- To najbardziej utalentowany bokser z jakim współpracowałem od czasów De La Hoyi. W końcu mogę potrenować z kimś, kto jest zdolny do poświęceń i wie czego chce. On nawet pomiędzy walkami cały czas pozostaje na sali treningowej. Po starcie robi sobie dwa-trzy dni przerwy i znów ciężko pracuje. Kiedy ostatnio widzieliście chłopaka na takim poziomie, który walczyłby pięć razy w roku? Jaime chce być najlepszy i robi wszystko, by zostać numerem jeden - dodał Alcazar.
- Jestem w dobrej formie i gotowy na to wyzwanie - zapewnia niedowiarków skazywany na pożarcie japoński pretendent. Ale mało kto daje mu szansę z zaledwie 22-letnim Munguią.