WILDER: BREAZEALE BYŁBY DLA MNIE ŁATWYM RYWALEM, TRZY RUNDY I KONIEC
Dominic Breazeale (20-1, 18 KO) liczy na to, że z pozycji obowiązkowego pretendenta do tronu WBC wagi ciężkiej zmusi Deontaya Wildera (40-0-1, 39 KO) do obrony tytułu właśnie z nim. Mistrz nie ukrywa, że jeśli będzie musiał, to spotka się ze swoim rodakiem, choć wolałby uniknąć takiej potyczki na rzecz innych, ciekawszych i bardziej kasowych.
- To przeciętny bokser i do końca trzeciej rundy skończyłby go - przekonuje "Brązowy Bombardier", który spiął się kiedyś mocno z Breazeale'em w lobby hotelowym. Doszło do przepychanek, a po wszystkim Dominic wniósł sprawę do sądu. Obaj więc mają swoją przeszłość.
WILDER: WALKA Z KIMŚ INNYM NIŻ FURY BYŁABY PO PROSTU GŁUPIA >>>
- Nikt temu facetowi nie wierzy. On próbuje gadaniem doprowadzić do naszej walki, ale nawet w tym nie jest specjalnie dobry. To jeden z tych kolesi, którzy dużo gadają, lecz nie potrafią poprzeć tego co mówią żadnymi faktami. Nie wyobrażam sobie siebie walczącego właśnie z nim, ale jeżeli zostanę do tego zmuszony przez federację, zobaczycie jaka dzieli nas różnica. Jesteśmy jak dzień i noc. On byłby dla mnie naprawdę łatwym rywalem. Jest zbyt wolny i ociężały, to nie potrwałoby więcej niż trzy rundy. Trafiłbym go raz czysto i byłoby po wszystkim - dodał Wilder, który na tronie World Boxing Council zasiada już od czterech lat, mając na koncie już osiem skutecznych obron tytułu.
jakich kontrowersjach z Ortizem? No i faktycznie rewelacyjny skalp. Gość , którego skończył prawie Izu a to już mówi sam za siebie.
Dlatego Ortiz tak staro wygląda. Nadciśnienie zbiera żniwo.
Bazyl faktycznie wolny i bez obrony, ale moze zrobić formę i dać ciekawą bitkę bo twardy z niego leszcz :)