NIESPODZIEWANA, ALE ZASŁUŻONA PORAŻKA CARLA FRAMPTONA
Josh Warrington (28-0, 6 KO) przystępował do tej walki jako mistrz świata wagi piórkowej federacji IBF, ale to Carl Frampton (26-2, 15 KO) był powszechnie uważany za faworyta. Na szczęście w boksie nie zawsze wygrywają ci, którzy mieli wygrać...
- To najsłabszy z panujących mistrzów. Zacznę więc od niego, a potem pozbieram pozostałe pasy - mówił przed tym pojedynkiem Irlandczyk. Ale już w pierwszej rundzie nadział się na kilka mocnych uderzeń i zrozumiał, że wcale nie będzie to dla niego łatwa przeprawa. W drugiej odsłonie prawy sierpowy na szczękę zranił Framptona i ten na dobrą sprawę powrócił do gry dopiero w czwartym starciu.
Warrington składał swoje ciosy w dłuższe kombinacje, bił częściej i wcale nie słabiej, wygrywając większość rund. Frampton nieźle finiszował, lecz nie zdołał odrobić strat. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść obrońcy tytułu w stosunku 116:113 i dwukrotnie 116:112.
Chyba wojenki z Santa Cruzem zaczynają dochodzić do głosu