WILDER MARTWI SIĘ O ZDROWIE FURY'EGO
Deontay Wilder (40-0-1, 39 KO) obawia się, że mógł swoimi ciosami spowodować trwały uszczerbek na zdrowiu Tysona Fury'ego (27-0-1, 19 KO).
Na początku grudnia Amerykanin zremisował z Anglikiem na punkty, ale po drodze dwukrotnie posłał go na deski.
- To błogosławieństwo, że mam tak siłą. Jestem jednym z lżejszych zawodników wagi ciężkiej, ale wszyscy wiedzą, jaką mam moc. Jak kogoś trafię, to dzieją się druzgocące rzeczy. To, że on wstał... Mam tylko nadzieję, że dalej będzie mógł być sobą. Różne rzeczy się dzieją. Może coś nie wydarzy się dzisiaj, jutro, za miesiąc czy rok, ale z czasem... - powiedział "Brązowy Bombardier".
- Zakończyłem karierę wielu ludziom. Wiem, jak ciężkie mam ręce, co się dzieje, kiedy trafiam w jakimś obiekt. Zwłaszcza w ciało. Głowa nie jest przeznaczona do bicia. Nie powinno się tak wstrząsać mózgiem. Ale cieszę się, że wszyscy zakończyli pojedynek w zdrowiu i powrócili do swoich rodzin - dodał.
Dlaczego? Próbował wzbudzić zainteresowanie grając złego, które chcę kogoś zabić w ringu. Nie wyszło, to teraz próbuje wzbudzić zainteresowanie, grając dobrego samarytanina, który martwi się o swoich rywali i nikomu nie chce zrobić krzywdy.
Następnym razem maskotkę w show gdzie miała być zabawa, a on połamał kolesiowi w maskotce szczękę
Teraz z kolei twierdzi że głowa nie jest do bicia i że cieszy się ze wszyscy są zdrowi.
Podoba mi się jego logika myślenia...
Spoko, skojarzył bym, że to żart.
Niemniej jednak Wilder przechodzi już samego siebie - wali totalną głupotę, której nie da się słuchać, żeby przy okazji kolejnego wywiadu zaprzeczyć samemu sobie mówiąc kolejną bzdurę.