JOHN FURY: MÓJ SYN WYGRAŁ, ALE TO DOPIERO POCZĄTEK
- To dopiero początek podróży powrotnej mojego syna. Spotkamy się jeszcze z Wilderem po raz drugi w ringu - mówi John Fury, ojciec Tysona Fury'ego (27-0-1, 19 KO), który w nocy z soboty na niedzielę zremisował z mistrzem świata wagi ciężkiej federacji WBC, Deontayem Wilderem (40-0-1, 39 KO).
- Mój syn nie musi już nikomu nic udowadniać i na dobrą sprawę mógłby już teraz skończyć karierę, a i tak byłby zapamiętany jako ktoś wielki. Oczywiście moim zdaniem wygrał i powinien mieć pas WBC, jednak Wilder bije bardzo mocno tą prawą ręką. Szczerze mówiąc mocniej niż myślałem. Widzę też pewne plusy z tego remisu. Najważniejsze, że obaj wracają do domów jako zdrowi ludzie. Zobaczcie co stało się z Adonisem Stevensonem. To ta ciemniejsza strona boksu. Na tym poziomie jeden cios może zmienić czyjeś życie na lepsze albo gorsze. Więc choć twierdzę, że to mój syn wygrał w sobotę, dla mnie ważniejsze jest to, że wraca zdrowy do domu - kontynuował John, który nie mógł polecieć na walkę syna z powodu kryminalnej przeszłości. Kilka lat temu podczas bójki ulicznej wydłubał "rywalowi" oko.
- Gdybym stał w narożniku, być może rzuciłbym w dwunastej rundzie ręcznik. Tyson padł bardzo ciężko, ale nie tylko podniósł się, lecz również wygrał końcówkę i jeszcze zachwiał Wilderem swoją kontrą. Pokazał wtedy jakieś nadludzkie zdolności. A Jack Reiss okazał się znakomitym sędzią. Zobaczył, że mój syn ma się dobrze, więc dał mu na tyle szansę, na ile mógł. Patrzył dokładnie i wszystko miał pod kontrolą. Gdyby coś było nie tak, zatrzymałby pojedynek. A Tyson to wykorzystał - chwalił arbitra tego pojedynku.
- Mój syn wygrał pierwsze cztery rundy, a ten meksykański sędzia dał je Wilderowi. On nie powinien już więcej pracować w tym zawodzie. Niestety korupcja w boksie jest od dawna i my tego już chyba nie zmienimy. Niektórzy z arbitrów po prostu nie rozumieją też boksu. Zobaczcie co się działo w pierwszej walce Gołowkina z Canelo. Najbardziej zabolał mnie fakt, że mojego syna do remisu ściągnął w dół brytyjski sędzia. To było obrzydliwe. W tym powrocie mojego syna nie chodziło o pieniądze, tylko o chwałę, a niestety został z tego okradziony. Cieszę się jednak, że tak dobrze został przyjęty przez Amerykanów, którzy docenili jego upór i determinację, ale także odwagę, gdy wstawał z desek w dwunastej rundzie. Tyson wygrał na kartach prawie wszystkich ekspertów, z małymi tylko wyjątkami. Stało się to samo, co przeżył Lennox Lewis w pierwszej walce z Evanderem Holyfieldem. Najbardziej cieszy mnie właśnie to, że mój syn zyskał uznanie u kogoś tak wielkiego jak Lewis, który przecież był wielkim mistrzem. Ale Mike Tyson również widział wyraźne zwycięstwo Tysona. Ludzie mają oczy i wiedzą, kto w sobotę był lepszy - kontynuował Fury.
- Instynkt podpowiada mi, że teraz Wilder pójdzie w stronę walki z Anthonym Joshuą. Wcześniej Wildera nie znali kibice nawet w jego własnym kraju. Oni mieli więc swój plan. Chcieli wypromować się na Tysonie, który najlepiej na świecie promuje walki, a potem, po spodziewanym łatwym zwycięstwie, chcieli spotkać się z Joshuą za wielkie pieniądze. Mówiłem wam to od początku, ale wiedziałem też, kim jest Tyson i co potrafi. Zrobił coś, co wydawało się niemożliwe, w dodatku przeciwko najniebezpieczniejszemu bokserowi na świecie. Wilder udowodnił, że należy do elity. Owszem, przegrał paroma punktami z moim synem, lecz pokazał odwagę i wiarę w swój bardzo mocny cios. Cały czas wierzył, że może odwrócić losy tego pojedynku jednym uderzeniem. I dał najlepszą walkę w całej karierze. Ale to dopiero początek podróży powrotnej "Króla Cyganów". Spotkamy się jeszcze po raz drugi w ringu - zapowiada ojciec niedoszłego mistrza WBC.
TYSON FURY: SERWIS SPECJALNY "KRÓLA CYGANÓW" >>>
- Joshua udowodnił już, że jest prawdziwym mistrzem. Zrobił to w pojedynku z Władimirem Kliczką. Każdy pięściarz, który potrafi powstać z ciężkiego nokdaunu, odwrócić losy potyczki i wygrać, zasługuje na miano wielkiego mistrza. Problem w tym, że jego jest dużo łatwiej trafić niż mojego syna, dlatego w ewentualnym spotkaniu stawiałbym na Wildera przez nokaut. Ale tak naprawdę pierwszy, który ulokowałby czysty cios, wygra taką walkę - zakończył John Fury.
"Gdybym stał w narożniku, być może rzuciłbym w dwunastej rundzie ręcznik. Tyson padł bardzo ciężko"
Koniec cytatu.
Te słowa świadczą o tym ,ze sędzia ringowy popełnił błąd nie przerywając walki.
Gdyby nie kontuzja ręki Wildera ta walka skończyłaby się dla Furyego tragicznie.
Jak w przypadku Stevensona.
Sędzie ma obowiązek chronić w ringu zdrowie zawodnika.
Dlatego sędzia powinien zostać dożywotnio zdyskwalifikowany.
Jego nieodpowiedzialnoość w tej walce mogła Furyego doprowadzić do kalectwa
Mam nadzieję że teraz obaj będą wiedzieć co zrobili dobrze a co tak nie do końca i druga walka będzie ciekawsza. Wilder musi przywalić mocniej, tak żeby Tyson już nie miał prawa wstać. Fury z drugiej strony musi zadawać więcej ciosów żeby jeszcze bardziej zaznaczyć swoją przewagę, bo aż tak wyraźnie tego nie wygrał jak co nie którym się wydaje.
Proponuję byś przestał w końcu pisać bzdurne komentarze pod każdym postem "Fury- Wilder", i zapoznał się z tematem punktowania walk w boksie.
te słowa świadczą tylko, że jest normalnym ojcem a sędzia stał najbliżej i najbardziej na wprost Furego, widział jego oczy i słusznie stwierdził że skoro nie wirują itp to wszystko jest ok. Po prostu sędzia miał jaja, doświadczenie a Tyson udowodnił zaraz, że miał też rację podejmując taką decyzję. Takie pitolenie jest pokrewne lamentowi kilku lekarzy z Kanady po przypadku Adonisa, że należy zakazać boksu. To co, jesteś fanem czy antyfanem boksu? Rozumiem, że fascynuje cię prowokacja słowna żeby zaistnieć ale jako fan boksu nie powinieneś tak lamentować, tym bardziej, że wstał otrzepał się i pacnął jeszcze konkretnie Wildera - to jest ewidentny dowód słuszności decyzji ringowego.
A co powiesz o przypadkach jakie mają miejsce w USA gdzie rodzina zawodnika poszkodowanego w walce bokserskiej żąda od sędziego na drodze sądowej ogromnych odszkodowań tylko dlatego że nie zapobiegł tragedii.
Chyba że traktujesz boks jak walki gladiatorów w starożytnym Rzymie.
Pozostaje tylko pokazać kciukiem na dół