LUIS ORTIZ BIŁ AŻ W KOŃCU ZŁAMAŁ KAUFFMANA
Luis Ortiz (30-1, 26 KO) marzy o tytule mistrza świata wagi ciężkiej i przed momentem zrobił kolejny krok w kierunku drugiej takiej szansy, pokonując przed czasem twardego Travisa Kauffmana (32-3, 23 KO).
"King Kong" w pierwszej rundzie tylko straszył silniejszą lewą ręką, trafił natomiast ładnym prawym hakiem na korpus oraz krótkim prawym sierpowym na górę. Amerykanin do drugiej odsłony wyszedł ustawiony na mańkuta, ale po minucie i kilku akcjach Kubańczyka powrócił do normalnej pozycji. Silniejszy fizycznie Ortiz bił na gardę i przełamywał ręce przeciwnika, zyskując coraz wyraźniejszą przewagę. Po przerwie konsekwentnie obijał dla odmiany korpus, męcząc Kauffmana, który sporadycznie próbował odpowiedzieć jakimś "cepem". W czwartym starciu nie wyprowadził już chyba ciosu, tylko uciekając przed podirytowanym Ortizem. A że jest śliski w defensywie, te najcięższe bomby nie trafiały go czysto. Kolejne trzy minuty miały taki sam scenariusz. Przestraszony Kauffman przegrywał wyraźnie na punkty, lecz dzięki sprytowi nie dawał się znokautować ani choćby zranić.
Na początku szóstej rundy Luis poskakał trochę, poczarował prawym jabem i nagle wystrzelił szybkim lewym krzyżowym, posyłając przeciwnika na deski. Kauffman poleciał twarzą na matę, wyglądało to na ciężki nokaut, ale o dziwo powstał na osiem i choć z lekkim kryzysem, to dotrwał do przerwy. Podobny przebieg miało siódme starcie. Amerykanin przeskakał na wstecznym pełne trzy minuty, całkowicie oddając inicjatywę "King Kongowi". Na początku ósmej odsłony Ortiz skosił oponenta lewym sierpowym, ale ten znów poderwał się na nogi i znów przetrwał aż do kolejnej minutowej przerwy.
W dziewiątej rundzie polujący na nokaut Kubańczyk podkręcił tempo, swoje ciosy zbierał w dłuższe kombinacje, ładował w Kauffmana ile fabryka dała, ten jednak nie zamierzał kapitulować. Cierpiał, szczególnie po ciosach na korpus, ale stał naprzeciw swojego oprawcy i dzielnie kontynuował potyczkę. W ostatniej, dziesiątej, Ortiz przepuścił prawy rywala i po odchyleniu skontrował lewym krzyżowym, posyłając go po raz trzeci na deski. Minutę przed końcem poprawił lewym sierpowym na szczękę, zranił Kauffmana i już nie wypuścił tej okazji. Zasypał go bombami z obu rąk aż do akcji wkroczył sędzia, ogłaszając jego wygraną przez TKO.
jest PANCZEREM I DOBRYM TECHNIKIEM DODATKOWO DUŻO WAŻY TYLKO ZA DUŻO WAŻY.
ŚMIEM TWIERDZIĆ ŻE DLA KAŻDEGO Z ŚCSISLEJ CZOŁÓWKI JEST ZAGROŻENIEM ŁACZNIE Z fURYM , jOSHUĄ I WILDEREM.
wILDERA MIAŁ MOCNO NARUSZONEGO
kAUFMAN TO POZIOM SZPILKI SZKODA CZASU NA WALKE Z PRZECIETNIAKI TERAZ TO WALKA O JAKIŚ ELIMINATOR Z KIMŚ Z CZOŁÓWKI BEDĄ GO UNIKAC BO WCIAZ GROZNY.
wALKA O ELIMINATOR Z MILLEREM CZY wHYTEM BYŁA BY ZNAKOMITĄ RINGOWĄ WOJNĄ CHĘTNIE BYM OBEJRZAŁ