MURATA SENSACYJNIE PRZEGRAŁ Z BRANTEM
Rob Brant (24-1, 16 KO) sensacyjnie pokonał na gali w Las Vegas Ryotę Muratę (14-2, 11 KO) i pokrzyżował plany skonfrontowania Japończyka z Giennadijem Gołowkinem (38-1-1, 34 KO).
Brant od początku był bardzo aktywny w ringu. Wyprowadzał średnio ponad 100 ciosów na rundę - w sumie zadał ich 1262, z których celu doszło 356 (skuteczność 28,2%). Murata trafił 180 razy na 774 próby (23,3%).
- Nie miałem pojęcia, że wyprowadziłem tyle uderzeń. W ogóle o tym nie myślałem, koncentrowałem się wyłącznie na zwycięstwie, a jednym z kluczy do wygranej było wyprowadzanie większej liczby ciosów niż on - powiedział zwycięzca.
Po dwunastu rundach sędziowie punktowali dwukrotnie 119-109 i raz 118-110. W trakcie pojedynku Murata robił czasami dobrą minę do złej gry, kwitując uśmiechem poczynania rywala.
- Te jego uśmiechy w ogóle mi nie przeszkadzały, utwierdzały mnie tylko w przekonaniu, że go ranię - skomentował Brant.
Z powodu niespodziewanej porażki Muracie przeszła koło nosa wielka walka z Gołowkinem, która mogła się odbyć w pierwszym kwartale przyszłego roku na stadionie Tokyo Dome. Japończyk stracił ponadto regularny pas WBA w wadze średniej.
Ale przecież Golovkin nawet jak wygra to i tak znowu przegra a Alvareza nie znokautuje więc lepiej chyba dla niego jak zaryzykuje starcie z Charlo.
daj spokoj.Bromantan ma rację.Golovkin nie lubi się przemęczać i wątpię,żeby doszło do walki z Charlo,a ten ma czym uderzyc.Pewnie,znowu jakaś łatwa walka,a potem ludzie się dziwią,czemu nie przyciąga kibiców,w przeciwienstwie do Canelo