JAMEEL McCLINE: BRAŁEM. WSZYSCY BRALI!

Redakcja, Ring Magazine

2018-09-14

Jameel McCline (41-13-3, 24 KO) w pewnym momencie należał do ścisłej światowej czołówki wagi ciężkiej, o czym świadczy choćby fakt, że aż czterokrotnie stawał przed szansą zdobycia tytułu mistrza. - Brałem doping. Wszyscy brali - mówi po latach, będąc już na sportowej emeryturze.

"Big Time" początkowo był po prostu duży i silny, ale boksować nie potrafił. Nie miał prawa potrafić, bo nie miał kariery amatorskiej. Uczył się z walki na walkę, nabierał doświadczenia i stawał się coraz groźniejszy. Wszystko nabrało rumieńców w 2001 roku. Najpierw już w pierwszej rundzie zastopował cenionego jeszcze wtedy Kinga Ipitana, potem całkowicie zdominował Alfreda Cole'a, by w swoim debiucie na HBO już w pierwszej odsłonie pokonać niespodziewanie Michaela Granta. To była sensacja. Ale McCline sprawił w ciągu kilku miesięcy dwie następne, pokonując na punkty po bardzo ciekawych walkach wyżej notowanych Lance'a Whitakera oraz Shannona Briggsa. Ma jeszcze skalp Charlesa Shufforda, Mike'a Mollo czy Cedrica Boswella, ale tytułu nie zdobył. Co prawda był blisko z Wałujewem, Byrdem i Peterem, ale ostatecznie przegrywał. Szans nie dał mu tylko Władimir Kliczko. W 2012 roku, gdy był już u schyłku kariery, mając 42 lata na karku, został wypunktowany przez Artura Szpilkę. Nie była to jednak łatwa przeprawa dla "Szpili".

- Oczywiście, że stosowałem niedozwolone środki, każdy to brał. Nie można przecież rywalizować na tym najwyższym poziomie, nie wspomagając się czymś. To chore, jeśli ktoś w ogóle myśli, że jest inaczej. A jeżeli ktoś nazwie mnie oszustem, po prostu jest niespełna rozumu. To była część tej gry. To nie były sterydy, tylko lekki, na przykład dla mających problem z oddychaniem, czy chorych na AIDS. To nie są nielegalne substancje, tylko zabronione w sporcie. I na pewno nie wpłynęło to jakoś niekorzystnie na moje zdrowie - powiedział McCline.