AMIR KHAN POWSTAŁ Z DESEK I POKONAŁ VARGASA
W walce wieczoru gali w Birmingham faworyzowany Amir Khan (33-4, 20 KO) miał momentami problemy z Samuelem Vargasem (29-4-2, 14 KO), ale zwyciężył i teraz zapewne spotka się z Kellem Brookiem, do którego przymierzany jest już przynajmniej dekady.
Od początku uwidoczniła się przewaga szybkości reprezentanta gospodarzy, ale to było do przewidzenia, wszak zdaniem wielu ma najszybsze ręce w tym biznesie. Trafił czysto lewym hakiem na szczękę, lecz na Kolumbijczyku nie zrobiło to większego wrażenia. Równo z gongiem na przerwę Amir złapał też oponenta kontrą krótkim lewym sierpowym.
Na początku drugiej rundy Khan złapał Vargasa świetną serią kilku ciosów, posyłając go na deski. Obijał go, ładował kolejne uderzenia, ale... Gdyby nie słaba szczęka, Amir byłby wybitnym zawodnikiem. Vargas nagle huknął prawym sierpowym i tym razem to Anglik padł na deski. Na jego szczęście gdy padał, zabrzmiał też zbawienny gong.
W połowie trzeciego starcia Khan przepuścił akcję rywala, po zakroku uderzył prawym w okolice ucha i Kolumbijczyk po raz drugi w walce, a po raz pierwszy w tej rundzie, był liczony do ośmiu. W czwartej rundzie Amir zranił Samuela lewym hakiem w okolice wątroby, choć tym razem obyło się bez nokdaunu.
Kolumbijczyk ostro zaczął piąte starcie, jednak Khan przez pół minuty zebrał to wszystko na gardę, skontrował prawym hakiem pod lewy łokieć, poprawił prawym sierpowym i przeszedł do swojego ataku. Przez pół minuty władował w rywala kilkadziesiąt mocnych bomb. Zakrwawiony Vargas wciąż jednak - o dziwo, nie przewracał się. Miał złamany nos, podpuchnięte oko, lecz nie zamierzał odpuszczać. I po strasznych męczarniach w piątej odsłonie, w szóstej znów próbował złapać faworyta jakimś mocnym sierpem. Oczywiście wyraźnie przegrywał, ale dzielnie podejmował rękawicę. W siódmej trafił nawet w wymianie swoim prawym, jednak nie potrafił sobie poradzić z szybkością Brytyjczyka.
W ósmym starciu tempo walki spadło, ale na finiszu Khan dwukrotnie zaskoczył oponenta błyskawiczną akcją lewy-prawy. Dziewiąta runda przypominała bardziej sparing niż walkę. Kiedy jednak trzeba było, Khan przyspieszył, wyprowadził dłuższą kombinację i zapisał na swoje konto kolejną rundę. Niemal równo z końcem dziesiątej Anglik zagapił się, zainkasował prawy sierp na szczękę i "zatańczył". Mimo wszystko na pewno wygrał ten odcinek 10:9.
Na początku jedenastej Khan uderzył długim prawym krzyżowym, ale Vargas dwie sekundy później znów nacierał. Ostatnią, dwunastą rundę, Vargas rozpoczął od ataków, lecz szybka akcja lewy-prawy sierp na moment ostudziła jego zapędy. Pięściarz z Boltonu przetańczył końcówkę i pewnie dowiózł wygraną.
Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść Khana 119:108, 119:109 i 118:110.