FURY: ZAKOŃCZYŁBYM KARIERĘ, GDYBYM NIE WIERZYŁ W WYGRANĄ
Tyson Fury (27-0, 19 KO) mocno wierzy w zwycięstwo nad Deontayem Wilderem (40-0, 39 KO), z którym pod koniec roku ma się spotkać na ringu w Las Vegas.
- Nie biorę tej walki dla pieniędzy. Nie wziąłbym nawet 100 milionów funtów, gdybym miał przegrać. Nie ma takiej kasy, którą bym przyjął za to, żeby polecieć do Vegas i zostać znokautowanym - mówi były mistrz wagi ciężkiej.
- Gdybym nie wierzył w wygraną, to spakowałbym walizki i zakończył karierę. Nie boksuję po to, żeby być numerem dwa, ani też po to, żeby liczby się zgadzały. Boksuję po to, żeby być jak najlepszym. Jeśli nie jestem dostatecznie dobry, to trudno. Biorę jednak tę walkę, bo wiem, że mogę wygrać. Mogę walczyć z Wilderem nawet za darmo. Wolę wygrać i nie zarobić nic, niż przegrać i dostać 200 miliardów funtów - dodaje.
Fury, który w sobotę wypunktował w Belfaście Francesco Pianetę (35-5-1, 21 KO), ma sobie teraz zrobić krótki odpoczynek, po którym rozpocznie przygotowania do pojedynku z Wilderem. W stawce tej walki znajdzie się należący do Amerykanina pas WBC w kategorii ciężkiej.
Tia, bankowo ;)
Koleś w każdym wywiadzie mówi co innego. Często mam wrażenie jakby ciągle był na haju wiec mówienie o ideałach w jego wypadku jest troche na wyrost.