LUIS ORTIZ: POPEŁNIŁEM BŁĘDY NOWICJUSZA I DLATEGO PRZEGRAŁEM
Luis Ortiz (29-1, 25 KO) wciąż utrzymuje, że podczas marcowej walki sędzia pomógł Deontayowi Wilderowi (40-0, 39 KO) odsyłając go w trudnym dla mistrza WBC momencie do lekarza, ale jednocześnie po raz pierwszy przyznał, że sam popełnił pewne błędy, które kosztowały go porażkę.
- Kiedy zraniłem go w siódmej rundzie, popełniłem błąd. Wyobraziłem sobie już, że jestem nowym mistrzem, zachowałem się jak debiutant i za mocno podpaliłem. Zacząłem wyrzucać bezsensownie ciosy i potem się wystrzelałem. Zamiast wyselekcjonować odpowiednie uderzenie, z odpowiednią siłą i w odpowiednim momencie, biłem z całych sił na oślep. Sierpy były zbyt obszerne i mało precyzyjne. Straciłem wtedy niepotrzebnie dużo sił. Wilder mnie nie znokautował. Owszem, przegrałem, ale on trafiał mnie najlepszymi ciosami, a i tak nie zdołał mnie znokautować. Ja zawsze walczę do końca, uważam więc, że tamto zatrzymanie potyczki było zbyt wczesne - przekonuje "King Kong", który marzy o rewanżu z Wilderem. Leworęczny puncher zdołał się już nawet odbudować efektownym nokautem w drugiej rundzie nad niezłym Razvanem Cojanu.
- Opadłem wtedy kompletnie z sił. Wszystko przez głupie błędy nowicjusza. Wygrał zawodnik lepiej przygotowany kondycyjnie, a nie lepszy bokser. Dopóki miałem siły, Wilder nie mógł znaleźć na mnie sposobu. Jeśli dostanę rewanż, będę zarówno lepiej przygotowany kondycyjnie, jak i nie popełnię już takich błędów jak w pierwszej walce. Nie dam już Wilderowi takich szans jak w marcu - zapewnia Kubańczyk.
Rozumiesz już? Każdy ma prawo do opinii i coś do powiedzenia... Tym bardziej, że wielu jego słowa interesują.
Wg mnie Ortiz zasługuje na rewanż.
Buahahaha.A kto niby tego Ortiza pokona??Nikt nawet z nim walki nie chce podjąć.Swietny pięściarz.