BREAZEALE TRACI CIERPLIWOŚĆ: WILDER MNIE UNIKA
Dominick Breazeale (19-1, 17 KO) od dłuższego czasu pozostaje obowiązkowym pretendentem do tytułu mistrza świata federacji WBC w wadze ciężkiej, jednak ekipa piastującego ten pas Deontaya Wildera (40-0, 39 KO) wciąż nie podejmuje z pięściarzem z Kalifornii żadnych rozmów. A temu powoli kończy się cierpliwość.
Breazeale pozycję obowiązkowego pretendenta do tytułu wywalczył w listopadzie ubiegłego roku, stopując w ósmej rundzie Erika Molinę. Teoretycznie "Trouble" powinien więc teraz spotkać się w ringu z czempionem z Alabamy, jednak ostatnio ekipa Wildera skłania się raczej ku możliwej grudniowej potyczce z powracającym do poważnego boksu Tysonem Furym (26-0, 19 KO). A to Dominikowi bardzo się nie podoba.
- On mnie unika. Teraz znowu chce walczyć z kimś innym - żali się Breazeale.
- Nie zaczęły się żadne negocjacje, ani nic takiego. Słyszałem, że Wilder zamierza walczyć w grudniu, zaszokowała mnie jednak informacja, że nie ja będę jego rywalem. Stoczył już dobrowolną obronę, a teraz powinien zmierzyć się ze mną - powiedział Breazeale.
Ale o co ten płacz? Przecież wszystko będzie na legalu, tak jak w przypadku wrzucenia na obowiązkowego Breazale, kiedy na 1 miejscu rankingu był Whyte. Po prostu po odprawieniu Pianety, Fury cudownym sposobem znajdzie się na 1 miejscu WBC i tyle.
*
*
I co z tego jakby nawet był pierwszy i obowiązkowy do walki z Wilderem. Fury ma gdzieś pasy. On zabuksuje wtedy kiedy bedzie gotowy.I szczwany Sulejman może tutaj tylko wycierać ślinę spod brody. Fury nie po to teraz tak ciężko trenuje aby dostać szybkie KO w drugiej rundzie od Alabamy barbecue.
Ale zrozumiałeś o co mi chodziło? Bo napisałeś coś zupełnie nieadekwatnego...