SPENCE NIE CHCE MIEĆ PROMOTORA. DE LA HOYA: TO BŁĄD
Wielu czołowych promotorów chciałoby podpisać kontrakt z Errolem Spence'em Jr (24-0, 21 KO), ale mistrz IBF w wadze półśredniej otwarcie przyznaje, że nie chce się wiązać z żadnym z nich.
Spence chętnie widzieliby u siebie m.in. Bob Arum, Oscar De La Hoya i Eddie Hearn. 28-latek woli jednak dalej współpracować z Alem Haymonem, który jest wprawdzie jego menedżerem, ale ma od pracy promotorskiej Toma Browna i LouDiBellę. Sam Spence podkreśla jednak, że nie są oni jego promotorami.
- Czuję, że moim promotorem jest tak naprawdę telewizja Showtime. To ona mnie promuje. Nie ma potrzeby, żebym podpisywał kontrakt z promotorem. Walczę w telewizji, w walkach wieczoru, robię właściwie, co chcę, nikt nie mówi mi, z kim mam walczyć, gdzie itd. To mój menedżer do mnie przychodzi i pyta, czy chcę walczyć tu i tu, czy odpowiada mi ten a ten rywal. Wszystko jest w porządku - powiedział amerykański pięściarz.
Słowa Spence'a dotarły do De La Hoyi, szefa Golden Boy Promotions, który postanowił się do nich odnieść.
- Muszę mu odpowiedzieć i stwierdzić, że jest w błędzie. Mocno wierzę w to, że bokser potrzebuje promotora, który pokieruje jego karierą. Można mieć menedżera i doradcę. On twierdzi, że promuje go Showtime, ale to nieprawda. Musisz mieć promotora, żeby stać się zawodnikiem formatu PPV. Bez promotora nim nie będziesz - oznajmił.