ŻYCIE SĘDZIEGO NA OBCZYŹNIE

Marian Straszewski - pięściarska dusza Manchesteru z PolskiWierzy w talent Anthonego Joshuy. Kwalifikacje międzynarodowego arbitra uzyskał na turnieju Stamma w Warszawie. Inicjator wielu bokserskich imprez. Od 15 lat mieszka w Manchesterze i jest jednym z organizatorów pięściarskich zmagań z Ringiem Wolnym Toruń.

Sławomir Ciara: W naszym kraju zdobywał Pan coraz większą popularność. Tymczasem zdecydował się Pan na Wyspy Brytyjskie. Dlaczego ?
Marian Straszewski: Nie była to prosta decyzja. Pochodzę z Włocławka i przez wiele lat byłem blisko ukochanego tamtejszego Startu. Będąc związany z tym klubem organizowałem mnóstwo imprez, od rangi regionalnej do międzynarodowej. Byłem jednym z pomysłodawców połączenia ligowego, seniorskiego zespołu bydgoskiego Zawiszy ze Startem Włocławek. Ponadto sędziowałem kilka znaczących bokserskich imprez, poprzez ligowe rozgrywki, aż do turnieju Feliksa Stamma. Tam właśnie uzyskałem stopień międzynarodowego arbitra. Natomiast do wyjazdu do Anglii zmusiło mnie życie...

- Na Wyspach Brytyjskich poznał Pan kilku wpływowych ludzi, którzy zajmują się pięściarstwem.
Marian Straszewski: To prawda. Najbardziej znaną postacią jest Ben Lancester, szkoleniowiec zawodowego boksu, który prowadził mistrza WBA i IBF Ricky Huttona. Oprócz niego poznałem i do dziś mam świetne kontakty z prezesem Regions Associate Manchester, Steve Walshau. Jestem prezesem Bolton Champions. W ostatnim czasie dochowaliśmy się mistrza Europy młodzików, złotego medalisty mistrzostw Anglii, Ferdinanda Sztojki. Na tym jednak nie poprzestaniemy. Myślimy poprzeczkę podnieść wyżej.

- Dlaczego w Anglii boks zawodowy i olimpijski cieszy się popularnością?
Marian Straszewski: Popularność napędzają wyniki sportowe. W ostatnim okresie na Wyspach Brytyjskich było najwięcej zawodowych mistrzów świata. Przypomnę wspaniałe czasy Leonooksa Lewisa, później Amira Khana, Naseema Hameda, Walijczyka Joe Calzaghe'go, Tysona Fury'ego oraz superczempiona organizacji WBA, IBF, WBO Anthony'ego Joshuy. Poza tym z boksie olimpijskim Anglicy dominują w najważniejszych światowych turniejach, począwszy od igrzysk olimpijskich - po mistrzostwa Europy. To o czymś mówi.

Na terenie Wysp Brytyjskich w promocję bokserskich gal zaangażowane są prestiżowe stacje telewizyjne, znani celebryci, znane postacie świata sportu i kultury. Tu boks, po piłce nożnej, jest uznawany za jedną z szanowanych sportowych dyscyplin. Na pięściarskie imprezy przychodzi średnio ponad pięć tysięcy ludzi. Przykładem była niedawna gala w Bradford, gdzie trybuny wypełnione były do ostatka.

Boks Manchester - Straszewski 'Ring Wolny Toruń'

- A jak wygląda sprawa z naborem do sekcji pięściarskich?
Marian Straszewski: Jak już mówiłem, tu sukces rodzi sukces. To wszystko napędza się i w błyskawicznym tempie nabiera rozmachu. W samym Manchesterze działa około 60 gymów, które zajmują się szkoleniem. Jak widać, z tego można coś wybrać. W każdej wadze jest wielu konkurentów, a ci biją się o miejsce w drużynie. To taka analogia do Polski, do czasów legendarnego trenera Feliksa Stamma, kiedy w ówczesnym okresie o miejsce w reprezentacji ubiegało się po pięciu, sześciu wyrównanych rywali. Faktem jest, iż we Wielkiej Brytanii o ten najwyższy poziom rywalizują nie tylko rodowici Anglicy, ale również inni. Mam na myśli: Azjatów czy, bokserów z Czarnego Lądu. Poza tym w przeciwieństwie do naszego kraju, tu w Anglii pomysły zaczynają się od profesjonalnej bazy. Sportowa baza jest głównym ogniwem w realizacji dalszych zadań.

- Na Wyspach było i jest wielu zawodowych mistrzów świata. Którego z nich ceni Pan najwyżej?
Marian Straszewski: To niewątpliwie Anthony Joshua. Ma charakter do boksu, potencjał, warunki fizyczne i uważam, że przez wiele lat jeszcze będzie nieosiągalnym dla przeciwników, i piastował tron mistrzowski. Trudno go będzie pokonać...

- Porozmawiajmy o kontakcie ze Stowarzyszeniem Sportów Walki Ring Wolny Toruń...
Marian Straszewski: Wiele lat znam się z trenerem Czesławem Dromowiczem i mając do niego pełne zaufanie zdecydowałem się zaproponować mu współpracę sportową. I na tym skorzystała nasza sportowa dyscyplina. Dziesięć lat temu zaprosiliśmy torunian do Manchesteru, gdzie odbył się mecz pomiędzy naszymi zespołami. I tu trafiliśmy w „dziesiątkę”. W obecności aż czterech tysięcy widzów wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie - raz na korzyść Anglików i raz na korzyść gości. W efekcie wygrali Polacy 12:10. Po ostatnim gongu przez wiele miesięcy moi znajomi wspominali to spotkanie. Była to radość, a w zamian tego w ramach rewizyty torunianie zaprosili nas do swojego miasta na turniej imienia Witolda Makacewicza. Takie działania zdopingowały nasz sztab do zawarcia ściślejszej współpracy z bokserami z Grodu Kopernika. I tak pozostało do dzisiaj...

- Przyjeżdża Pan często do Polski?
Marian Straszewski: Nad Wisłą w roku goszczę kilka razy. Pochodzę przecież z Włocławka i tam mam rodzinę - syna Daniela, i wnuka Jakuba. Syn był reprezentantem Polski juniorów. Brał udział w mistrzostwach świata i był mistrzem Polski. Wnuk zaś niedawno podczas Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży w Koninie wywalczył tytuł wicemistrza Polski kadetów. W finałowej walce przegrał, 2:3 na punkty, z zawodnikiem z Poznania. Mam nadzieję, że na tym nie poprzestanie...We Włocławku mam także wielu kolegów, znajomych, którzy pamiętają mnie jeszcze z czasów działalności w miejscowym Starcie oraz w Kujawsko-Pomorskim Okręgowym Związku Bokserskim. Jest o czym wspominać.

- Jak Pan trafił do sekcji bokserskiej Startu?
Marian Straszewski: Najpierw sam poczułem smak potu na treningach, będąc zawodnikiem. A kiedy zakończyłem uprawianie boksu, po pewnym czasie zwrócił się do mnie dyrektor włocławskiego OSiR-u, były pięściarz Startu, Waldek Dudczak z propozycją działalności w tym klubie. Dziś ta funkcja nazywa się promotor. W tamtych latach, a było to w ub. stuleciu, byłem wiceprezesem. Następnie zasiliłem szeregi zarządu Kujawsko-Pomorskiego OZB. Siedziba mieściła się w Bydgoszczy, a prezesami w kolejności byli: Ryszard Redo, Roman Szramkowski, Andrzej Lewandowski i Bronisław Baranowski. Byłem wiceprezesem związku, a przed przeniesieniem do Grudziądza, przez krótki okres, nawet sternikiem K-P OZB. Jako aktywny działacz zdobyłem uprawnienia sędziowskie. Oceniałem mecze I ligi, II i o wejście do II ligi. Najwięcej sędziowałem na Górnym Śląsku. Do dziś mam tam wielu przyjaciół.

- Kto namówił Mariana Straszewskiego do sędziowana bokserskich pojedynków?
Marian Straszewski: Tę propozycję złożył mi Pan Henryk Sołtysiak, ówczesny działacz PZB. Następnie pod opieką niezastąpionego, nieżyjącego już niestety, Ryszarda Redo zacząłem pijąc się szczebel po szczeblu w górę i tak osiągnąłem międzynarodową klasę. Choć sercem jestem przy ukochanym Starcie, to bardzo miło wspominam czasy, kiedy OZB mieścił się w Bydgoszczy. Poznałem tam wielu wspaniałych ludzi, z którymi kontakty mam do dziś.

- A co z Włocławkiem?
Marian Straszewski: Do dziś pozostał sentyment. Przecież wychowałem się w tym mieście. Tam posmakowałem trochę boksu, przez wiele lat byłem wiceprezesem Startu, zdobyłem szlify bokserskiego sędziego i nie taję, że w tamtych latach mieliśmy niezłych juniorów z Robertem Osmólskim (obecnie szkoleniowiec Czempiona Włocławek – przyp. SC), Marcinem Piątkowskim, i moim synem Danielem Straszewskim na czele. Byłem jednym z organizatorów wielu pięściarskich imprez, od mistrzostw okręgu bydgoskiego, aż po młodzieżowe mistrzostwa Polski i mistrzostwa seniorów. Kiedy przebywam we Włocławku staram umówić się z Jurkiem Baranieckim, Jędrzejem Staneckim, Wiesiem Zawadzkim czy Heniem Kwiatkowskim, aby powspominać sobie stare dobre czasy.

Dziękuję za rozmowę.

Marian Straszewski - sędzia, wiceprezes K- OZB, a obecnie prezes Bolton ChampionsTeczka osobowa

Marian Straszewski, lat 62, włocławianin. W latach 80./90. ub. stulecia czołowy bokserski działacz na terenie Kujaw i Pomorza. Sędzia klasy międzynarodowej, na przełomie lat 1999/2000 wiceprezes K-P OZB. Od 15 lat zamieszkuje w Manchesterze i piastuje stanowisko prezesa Bolton Champions.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: PanJanekTygrys
Data: 14-06-2018 00:27:10 
Fajny wywiad.
Co do Startu Włocławek to nie wiem jak teraz, ale kiedyś kozaki w juniorach. Sam z jednym walczyłem, a kolega z Osmólskim przegrał,a sam był niezly bo byl mistrzem Łodzi,okręgu Łódzkiego.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.