ŚWIERZBIŃSKI POKONAŁ OSPAŁEGO JACKIEWICZA
W pierwszym bokserskim pojedynku na PGE Narodowym w limicie wagi średniej spotkali się Rafał Jackiewicz (49-19-2, 22 KO) i Robert Świerzbiński (20-7-2, 3 KO). Wygrał ten drugi, sprawiając chyba małą niespodziankę.
Pięściarz z Białegostoku zaczął aktywnie, ale na samym finiszu dostał potężny prawy na szczękę i cała jego ciężka praca poszła na marne. Po przerwie jednak to znów on nadawał tempo i choć większej krzywdy byłemu mistrzowi Europy nie robił, to prawdopodobnie wyrównał po sześciu minutach na 19:19.
Od trzeciej rundy Jackiewicz również zaczął boksować aktywniej i w końcu zobaczyliśmy fajny boks. Niedoceniany trochę Świerzbiński dotrzymywał kroku faworytowi, ładnie chodząc na nogach i punktując lewym prostym. Rafał bił rzadziej, za to celniej. Ostatnie trzy minuty jak cała walka - wyrównane i na fajnym poziomie technicznym. Po gongu kończącym zmagania dwóch weteranów sędziowie punktowali 57:57, 58:56 i 59:55 na korzyść Roberta.
Bardzo lubię Rafała za dawne lata, ale niestety na dzień dzisiejszy jest już bumem i żadne czarowanie rzeczywistości tego nie zmieni.
Mianem bumów określamy zawodników, którzy właściwie już tylko dostarczają zwycięstw rywalom. Gdyby Tyson teraz wrócił i wszystko przegrywał to też byłby bumem.
Bardzo lubię Rafała i porażki z jego początków kariery były winą braku wsparcia promotorskiego itd. ale obecnie zbiera bęcki z własnej winy. Powinien dać już sobie spokój.