MOLINA SIĘ TŁUMACZY: TO BYŁO W B-12, A ONI ROBIĄ ZE MNIE OSZUSTA
Eric Molina (26-5, 19 KO) odniósł się do oskarżeń o stosowanie dopingu. Niestety ani słowa nie powiedział o planowanej na piątek, jak już wiemy nieaktualnej walce z Mariuszem Wachem (33-3, 17 KO).
- Przedstawię wam swoją wersję. Po walce z Joshuą wykryto u mnie obecność deksametazonu. Wysłałem wtedy UKAD wszystkie dokumenty. Ten środek znalazł się u mnie, gdy przyjmowałem B-12. Udowodniłem to. Przez trzynaście lat byłem badany na całym świecie oraz objęty wyrywkowymi badaniami organizacji VADA. Nigdy nie miałem pozytywnego wyniku - mówi dwukrotny pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej oraz pogromca Tomka Adamka.
- Byłem od początku szczery z UKAD i przedstawiłem środki, jakich używałem podczas przygotowań do walki z Joshuą. Nie opowiadałem bzdur o zatrutym mięsie, tylko pokazałem, skąd zakazana substancja wzięła się w moim organizmie i wziąłem to wszystko na klatę. Oni przez półtora roku nie zrobili nic, aż nagle porozsyłali tą wiadomość do wszystkich mediów i ukarali mnie dwuletnią dyskwalifikacją. Jak to możliwe, że inni szprycują się najgroźniejszymi sterydami i dostają karę po trzy, czasem sześć miesięcy, a ja dostałem dwa lata, choć ten związek dostał się do mojego organizmu z B-12? Zrobili ze mnie oszusta i przedstawili taką wersję całemu światu. Biorę pełną odpowiedzialność za tą wpadkę, ale nie przyjmowałem świadomie nic zakazanego, co zresztą udowadniałem brytyjskiej agencji. Wytłumaczcie mi tylko, jak w takim razie mogę dostać maksymalną karę za coś takiego? - denerwuje się Molina.
Z tego właśnie powodu jest on czymś w rodzaju liny ratunkowej dla wspinacza, u którego rozwija się obrzęk.
"Levanta muertos" – mówią hiszpańskojęzyczni alpiniści, co ma oznaczać, że "deks" postawi na nogi nawet umarłego.
Prawie każdy, kto wspina się w Himalajach, ma w swoim bagażu ten środek.
Mam nadzieję, że mają. Może grubasa Stiverne'a? Może Helenius, BJ Flores?
Szkoda, gdyby na szybkiego dali jakiegoś buma.