PACQUIAO Z ŁOMACZENKĄ? 'TO BY MNIE WIELE KOSZTOWAŁO'
Był czas, kiedy niekwestionowanym królem P4P ogłoszono Manny'ego Pacquiao (59-7-2, 38 KO). Teraz większość ekspertów wskazuje na znakomitego Wasyla Łomaczenkę (11-1, 9 KO). Być może jeszcze w tym roku dojdzie do ich bezpośredniej konfrontacji.
Ukrainiec w sobotnią noc podbił trzecią kategorię, zdobywając pas WBA dywizji lekkiej. Jego kolejnym przeciwnikiem będzie prawdopodobnie champion WBO w tym samym limicie - Raymundo Beltran (35-7-1, 21 KO). Taka walka miałaby się odbyć 25 sierpnia w Inglewood. Z kolei "Pac-Man" 15 lipca skrzyżuje rękawice z posiadaczem tytułu WBA Regular kategorii półśredniej - Lucasem Martinem Matthysse (39-4, 36 KO).
Już wcześniej Bob Arum chciał doprowadzić do takiej potyczki. Szef stajni Top Rank promuje Ukraińca, a przez wiele lat święcił triumfy współpracując z Filipińczykiem. Tak więc jedynym problemem byłoby znalezienie odpowiedniego limitu oraz podział pieniędzy. Manny jest gotów zbijać kilogramy, jeśli tylko gra będzie warta świeczki.
- Oczywiście jestem bardzo zainteresowany takim zestawieniem. Łomaczenko pobił właśnie Linaresa i jest nowym mistrzem wagi lekkiej, a to oznacza, że nasz pojedynek jest realny. Czemu nie miałbym przecież znów zaboksować w USA? Zawsze byłem typem wojownika. Jeśli tylko jest szansa na zorganizowanie jakiejś fajnej walki, zawsze zaakceptuję taką ofertę. Byłbym w stanie zejść nawet do wagi lekkiej, jednak to kosztowałoby mnie naprawdę bardzo dużo - nie ukrywa blisko 40-letni Pacquiao.