FROCH: HAYE WYGRAŁ BITWĘ PSYCHOLOGICZNĄ
Zagotowało się na ostatniej konferencji prasowej przed zaplanowaną na najbliższą sobotę rewanżową potyczką Davida Haye'a (28-3, 26 KO) z Tonym Bellew (29-2-1, 17 KO). Dawny mistrz świata kategorii super średniej Carl Froch uważa, że to "Hayemaker" wygrał bitwę psychologiczną przed tą hitową batalią.
Froch od czasu zakończenia kariery w 2014 roku pełni funkcję eksperta telewizyjnego stacji Sky Sports, a zatem z bliska przyglądał się ostatnim poczynaniom obu pięściarzy. "Kobra" uważa, że Bellew odpychając podczas dzisiejszego spotkania z mediami swojego rywala okazał pewną słabość.
- Tony próbował dobrać mu się do skóry tak jak za pierwszym razem, ale to nie zadziałało, więc puściły mu nerwy. To pchnięcie na końcu pokazuje, że Haye wygrał bitwę psychologiczną - uważa były mistrz świata.
- Możliwe, że to pchnięcie było spowodowane frustracją, która w nim narastała. Kiedy zbliża się walka, to masz w sobie wiele różnych emocji, być może musiał je jakoś rozładować. To wydaje się mała rzecz, ale może mieć znaczenie - dodaje Froch.
Carl został też zapytany o sytuację z konferencji przed swoją rewanżową walką z Georgiem Grovesem, do której doszło w maju 2014 roku. Wówczas to on na spotkaniu z mediami zaatakował w podobny sposób swojego oponenta.
- Ja nie pchnąłem Georga ze względu na frustrację czy rozdrażenienie, po prostu chciałem to wtedy zrobić. On przez cały czas próbował wyprowadzić mnie z równowagi, ale pozostawałem spokojny. Wiedziałem, że spróbuje to zrobić po raz kolejny, więc chciałem pokazać mu, że mam na wszystkim kontrolę i wyprzedzam jego działania. Podziałało. W mojej opinii sytuacja z Tonym jest jednak inna i to Haye udowodnił, że jest spokojniejszy - zakończył Froch.
Transmisję z gali Bellew-Haye w Londynie przeprowadzi Polsat Sport Extra. Początek w sobotę o 20:00.
Froch coś gada, po czym sam sobie zaprzecza. Ech szkoda czasu na takie pseudo psychologiczne analizy.
Wg mnie to zwykły trash-talk, który ma przyciągnąć Januszy przed ekrany. Ze sportowego punktu widzenia ta walka kompletnie nic nie znaczy, starcie wypalonego Haye z przeciętnym od zawsze Bellew. Niemniej sam chętnie obejrzę, bo co jak co ale w podkręcaniu atmosfery obaj są mistrzami.
W tym przypadku zainteresowanie nie ma, dziwne? Raczej nie, wszystkim przejadły się te gorące spotkania "face to face" w wykonaniu tych "angielskich dżentelmenów".
Ze sportowego punktu widzenia boks nic na tym nie zyskuje, aczkolwiek także nie traci.
Od taka wojenka na brytyjskiej ziemi, i zakładając hipotetycznie - płacić za takie starcie?
Wystarczy spojrzeć na zainteresowanie tym pojedynkiem by stwierdzić że szkoda "złamanego funta" nawet bardziej zamożnym Brytyjczykom.