PROMOTOR GGG WYJAŚNIA, DLACZEGO NIE WYBRANO DEREWIANCZENKI
Tom Loeffler, promotor Giennadija Gołowkina (37-0-1, 33 KO), stwierdził, że w walce z Siergiejem Derewianczenką (12-0, 10 KO) nie było dostatecznie dużych pieniędzy, a poza tym jest za mało czasu, aby ją należycie rozreklamować.
Gołowkin zmierzy się 5 maja z Vanesem Martirosyanem (36-3-1, 21 KO), choć na walkę naciskał obóz Derewianczenki, który jest obowiązkowym pretendentem IBF. Niewykluczone, że tytuł tej federacji zostanie teraz Kazachowi odebrany.
- Walka w obowiązkowej obronie wymaga należytej promocji, nie można jej zacząć promować na trzy tygodnie przed terminem. Nawet jeśli Derewianczenko był skłonny wziąć mniejsze pieniądze, dlaczego w tej sytuacji mniej miałby zarobić też Gołowkin? - mówi Loeffler.
Gołowkin miał początkowo walczyć w maju z Saulem Alvarezem (49-1-2, 34 KO), jednak Meksykanin postanowił się wycofać z powodu pozytywnych wyników dwóch przeprowadzonych w lutym kontroli antydopingowych. W tym tygodniu Komisja Sportowa Stanu Nevada zawiesiła go na pół roku.
- To nie jest dla nas idealna sytuacja, ale Vanes to zawodnik dobrze znany lokalnej społeczności, który ma za sobą dużo walk w telewizji. Gdyby "Canelo" nie miał pozytywnego wyniku, to w ogóle nie byłoby tej rozmowy - oświadczył Loeffler.
Walka Gołowkin-Martirosyan odbędzie się w StubHub Center w Carson w Kalifornii. Martirosyan nie boksował od blisko dwóch lat, ostatnią walkę przegrał, a poza tym przenosi się do wagi średniej z junior średniej, niemniej został wybrany na rywala Kazacha ze względu na sporą popularność w USA, zwłaszcza w Kalifornii, którą zamieszkuje duża populacja ormiańska.
Biznes is biznes jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze i na drugi plan schodzą plany unifikacji wszystkich pasów w wadze średniej a także to że GGG nikogo nie unika.
Kazach ma już wyrobione nazwisko i już nie potrzebuje tych pasów żeby dużo zarobić patrz. Saul Alvarez, teraz będzie jechał po najmniejszej linii oporu żeby tylko doprowadzić do rewanżowej walki z Meksykaninem i dużo zarobić.
Wasz bóg z kazachstanu to nawet nie jest top 5 w historii wagi średniej i NIGDY nie będzie, nie mówiąc już o byciu legendą boksu jak Duran itd.
Tyle lat gadania o rywalach itd, przecież już wielu ludzi zauważyło, że tej walki i tak wypromować się nie da, bo kto w Ameryce kupi ppv na Azjatę i anonima z Ukrainy.
Za to Kowaliow miał jaja, żeby wyjść do Warda, i do dzisiaj go bolą... Gołowkin był na tyle mądry, żeby nie dać się wyrolować temu ściemniaczowi i raczej tego nie żałuje. Rosjanin niestety nie miał tyle szczęścia.
Dlatego jakoś przeżyję ten wybór teamu Kazacha w nadziei że więcej podobna sytuacja nie będzie miała miejsca.
Chciałbym też aby Golovkin w następnej kolejności odbębnił Derewianczenkę i następnie zmierzył się z Saundersem (mam nadzieję że w walce o 4 pasy)
Jeśli natomiast GGG pójdzie w rewanż z Alvarezem, to dużo w moich oczach straci..
Nie łudź się. Jeśli do rewanżu nie dojdzie, to tylko dlatego, że Cynamon oleje GGG.
Akurat tak się składa, że w całej historii o GGG i Ward, to Kazach cały czas pieprzył o tym, jak to bardzo chce walczyć z Amerykaninem. Gdy w końcu Ward powiedział sprawdzam, chce walczyć, to nagle GGG zmienił swoje priorytety i chciał unifikować dywizje. Tak się składa, że SOG mógłby go zrobić do 0. To samo zresztą teraz prawdopodobnie zrobiłby z nim BJS. Golovkin z nim nie zawalczyć, chyba, że Cynamon w rewanżu odbierze mu pasy. Wtedy nie będzie mieć nic do stracenia, to może się zgodzi.
Już bez przesady z tym "cały czas", choć rzeczywiście team Kazacha niepotrzebnie głupoty gadał. Z tym sprawdzaniem też można się kłócić, bo gość, który nigdy super gwiazdą nie był wraca z niebytu i chce walczyć w swojej wadze, a do tego przy podziale 60/40 na swoją korzyść. Zresztą Ward to wcale nie mniejszy hipokryta - do starcia z Kowaliowem potrzebował trzech walk na aklimatyzację w półciężkiej, ale Gołowkin to miał z nim walczyć od ręki. I owszem, zgodzę się że Ward prawdopodobnie by to wygrał - mniejszego jest znacznie łatwiej faulować.
Z tym BJS to się chyba trochę zapędziłeś, zwłaszcza że Cygan sam unikał Kazacha przez długi czas. Owszem, z Lemieux wyglądał imponująco, ale Kanadyjczyk to nie jest Gołowkin. Pytanie, ile jeszcze Kazachowi zostało paliwa w baku, ale jeśli przez ostatni rok jakoś dramatycznie się nie zestarzał, to cały czas byłby dla mnie faworytem w tym starciu.
No to muszę trochę po polemizować. Pierwsza sprawa, był czas, kiedy GGG niemal w każdym wywiadzie wymieniał nazwisko Ward. Ten czas był mniej więcej wtedy, kiedy zaczęła się budowa jego nazwiska w USA. Zakładam, że to była celowa zagrywka. Rzucając co po chwilę wyzwanie Andre, robił większy szum koło siebie.
Co do Twoich zarzutów, że Ward chciał walczyć w swojej wadze. No przepraszam Cię bardzo, a w jakiej miał walczyć? Przecież SOG ledwo co robił limit super średniej, to jak miał zejść do średniej? Tym bardziej, że to Golovkin cały czas szczekał o walce.
Na koniec kilka słów o BJS. Pomijając postawę Lemieux, to czy David zaprezentowałby się lepiej, nic by nie zmieniło. Billy pokazał niesamowitą jakość w tym pojedynku, obojętnie kto byłby jego rywalem w tym dniu (oczywiście chodzi o wagę srednia), to by przegrał. Nie widzę na dzień dzisiejszy nikogo, kto by z nim wygrał. Być może Jacobs mógłby tego dokonać, pod warunkiem, że zaprezentowałby podobny poziom z walki z GGG.
Wtedy, kiedy Gołowkin budował nazwisko, Ward wcale się z nim do walki nie palił (zresztą wtedy w ogóle nie palił się do walki z kimkolwiek). Potem to on zaczął szczekać, że niby złożyli ofertę, że team Kazacha nie chciał i takie tam. Nie dojdziemy dzisiaj, jak rzeczywiście było, ale prawda jest taka, że w tamtym momencie to Ward bardziej potrzebował Gołowkina, niż na odwrót, i to raczej on próbował się wtedy promować na jego nazwisku.
Jeśli chodzi o wagę, owszem, SMW wydawałaby się odpowiednia. Niemniej jednak Gołowkin nigdy wcześniej w tym limicie nie walczył, a nawet dla Warda przejście wyżej nie było takie łatwe. Nie dość, że to Gienek musiałby skakać na głęboką wodę, to Ward chciał też korzystnego dla siebie podziału kasy, na który wtedy nie zasługiwał. Ward zresztą nigdy specjalnie wyzwań nie szukał, w praktycznie każdym starciu walczył w optymalnych dla siebie warunkach. Tutaj zachowywał się jak strona A, którą nie był.
Jeśli chodzi o BJS, to zgodzę się, że wyglądał imponująco, jednak nie posuwałbym się do stwierdzenia, że przeciwnik nie miał znaczenia. Walczy się tak, jak rywal pozwala, a silny, ale statyczny i niezbyt szybki Kanadyjczyk idealnie mu pasował. Powiedziałbym, że Canelo z walki z Gołowkinem wypadłby na tle Lemieux równie efektownie, a jak było z Kazachem - wszyscy widzieliśmy. Nie wiem, czy Cygan dałby radę uciekać cały dystans przez Gienkiem, który wywiera pressing przez cały dystans, tym bardziej, że nie ma ciosu, którego Kazach mógłby się realnie obawiać.
W tamtym czasie to Ward potrzebował bardziej GGG? Nie palił się do walki z kimkolwiek? Co Ty w ogóle za bzdury wypisujesz. Garstka historii dla Ciebie. Przenieśmy się do roku 2011. W owym roku Andre wygrywa turniej Super Six w wadze super średniej. W finale pokonuje Carla Frocha. Następnie pokonuje Dawsona i staje się królem wagi super średniej.
W tym samym czasie, GGG jest posiadaczem tytułu WBA i jest nikomu nieznanym Kazachem w USA. Walczy kolejno na galach w Panamie, Niemczech i Ukrainie. Z tego co pamiętam, to jego debiut w Stanach, to walka z Proksą, pod koniec 2012 roku. I Ty twierdzisz, że to Ward potrzebował w tamtym czasie Golovkina? Do czego?
Najwięcej zawsze do powiedzenia miał Sanchez, a teraz siedzi cicho.
Moim skromnym zdaniem Sanchez jest winny tego że tak to wszystko wyszło, nie dość że gadał tyle głupot, które teraz się odwróciły przeciwko GGG, to jeszcze w walce z Canelo nie zrobił nic co pomogłoby GGG dostosować do przeciwnika.
Chyba się nie rozumiemy. Z tego, co pamiętam, po raz pierwszy nazwisko Warda w kontekście Gołowkina pojawiło się gdzieś na początku 2013 r. Teraz odkop jeszcze trochę historii i przypomij mi, co wtedy robił Ward. Podpowiem - odwoływał walkę z Pavlikiem, żeby pojawić się w ringu dopiero pod koniec roku ze słabym przeciwnikiem, a potem ponad rok walczył tylko ze swoim promotorem, tracąc po drodze pasy. Dlatego napisałem, że nie palił się wtedy do walki z kimkolwiek. A rzeokoma propozycja walki, którą ludzie Gołowkina mieli odrzucić, to druga połowa 2015 r. W tamtym momencie to Kazach był już większą gwiazdą i miał co robić, a Ward przypominał o sobie wykorzystując nazwisko GGG. I właśnie do tego potrzebował Kazacha - żeby wrócić medialnie z półtorarocznego niebytu, w który poniekąd sam się wpędził.
trash przepisuje historię jak w Roku 1984 Orwella. Papier wszystko zniesie.
A Martyrosyan to bardzo dobre zastępstwo. Pokonał Charlo, pokonał Larę, a jak się zaczął skarżyć na werdykty to popadł w konflikt z Haymonem i go odstawili na margines. Tą walką wraca do wielkiego boksu i oby dał kilka dobrych rund, żeby znowu do niebytu go nie wepchnięto.