PACQUIAO: CHCĘ UDOWODNIĆ, ŻE JESZCZE SIĘ NIE SKOŃCZYŁEM
Manny Pacquiao (59-7-2, 38 KO) i Lucas Martin Matthysse (39-4, 36 KO) spotkali się na pierwszej konferencji prasowej promującej zaplanowaną na 15 lipca w Kuala Lumpur walkę o regularny pas WBA w wadze półśredniej.
- Chcę udowodnić, że jeszcze się nie skończyłem. To jeszcze nie koniec Manny'ego Pacquiao w boksie. Nie mam żadnej prognozy, ale zrobię wszystko, żeby wygrać przekonująco. Jak będzie szansa, żeby od razu skończyć walkę, to ją wykorzystam - oznajmił Filipińczyk.
- Walka z Pacquiao to spełnienie moich marzeń, on jest legendą. Będzie to dla mnie pierwsza obrona tytułu, który bardzo trudno było zdobyć. Jak będzie trzeba, to zginę za ten pas. Pacquiao nadal jest świetny, ale po nokaucie od Marqueza to już nie ten sam pięściarz - powiedział z kolei pięściarzy z Argentyny.
Pacquiao dodał, że nie podjął jeszcze decyzji co do tego, kto go przygotuje do lipcowej potyczki. Prawdopodobnie jednak nie będzie to Freddie Roach, który prowadził Filipińczyka przez 16 lat.
- Nawet jeśli wybiorę "Buboya" Fernandeza, to nie zamknę drzwi przed Freddiem. Chcemy zobaczyć, jak to wyjdzie. Zawsze będzie można wrócić do Freddiego przy okazji kolejnego pojedynku - stwierdził.
Bo że kolejny pojedynek będzie, w to 39-latek nie wątpi. Podkreśla, że mimo zaawansowanego wieku i obowiązków senatorskich na Filipinach o bokserskiej emeryturze wciąż nie myśli.
- Jeśli choćby na ten krótki czas, gdy walczę, możemy się na Filipinach zjednoczyć, to będę walczyć dalej - oświadczył.
No chyba że Manny go obskoczy co byłoby bardzo cennym zwycięstwem (pomijając już ten półpasiec)