MILLER: Z WACHEM TO NIE BYŁ MÓJ NAJLEPSZY WIECZÓR
Jarrell Miller (20-0-1, 18 KO) przyznaje, że w walce z Mariuszem Wachem (33-3, 17 KO), choć wygranej, nie zaprezentował się najlepiej. Mimo to nie traci nadziei na pojedynek o pas w wadze ciężkiej.
- Z Wachem miała być przełomowa walka, ale gość jest twardy, a poza tym nie był to mój najlepszy wieczór. Teraz nie chcę już żadnych wymówek, chcę dawać z siebie sto procent i pokonać Duhaupasa w dobrym stylu. Chcę się dobrze bawić, ale też niech będzie to niszczycielska zabawa - stwierdził 29-letni Amerykanin.
Ze wspomnianym Johannem Duhaupasem (37-4, 24 KO) Miller zmierzy się 28 kwietnia na gali Jacobs-Sulęcki na Brooklynie. Liczy, że po niej któryś z mistrzów w końcu podejmie wyzwanie i stanie z nim w szranki.
- Wszyscy ci goście pomijają moje nazwisko w wywiadach. Czuję, że jestem największym czarnym koniem w całej tej grze. Wilder chciał Ortiza, ale wszyscy wiemy, że Ortiz nie ma 38 lat, tylko 45. Wszyscy unikają młodego byka. Mam za sobą świetne występy, wyłączając ten ostatni. Nagle zaczęli mówić, że nie mam siły, że nie potrafię tego czy tamtego. Ale skoro tak, to dlaczego nikt nie chce ze mną walczyć? Dlaczego nie upominają się o mnie Whyte, Parker, Joshua czy Wilder? Pozostaje mi tylko ciężko pracować i nokautować kolejnych rywali. Wkrótce nie będą już mogli się schować - oznajmił.
Możliwe, że Miller latem dostanie szansę od Anthony'ego Joshuy (20-0, 20 KO), o ile ten pokona 31 marca Josepha Parkera (24-0, 18 KO). Promotor Anglika zapowiedział, że Miller będzie jego kolejnym rywalem, jeżeli nie uda się doprowadzić do pojedynku unifikacyjnego z Deontayem Wilderem (40-0, 39 KO).
Chodźmy na piwo, postawię ci Millera.
Jarrell, to taki amerykański Whyte i to z nim jak i Takamem, Brownem, Arreolą powinien
toczyć boje, dając show w ringu, tuzy wagi ciężkiej to na razie za wysokie progi
dla tego byczka.