BELTRAN DOPIĄŁ SWEGO ZDOBYWAJĄC PAS WBO WAGI LEKKIEJ
Dla Raymundo Beltrana (35-7-1, 21 KO) była to wyjątkowa walka. I nie tylko dlatego, że pokonując Paulusa Mosesa (40-4, 25 KO) w końcu dopiął swego i w wieku blisko trzydziestu siedmiu lat sięgnął po upragniony tytuł mistrza świata. Dla niego była to walka o być może przyszłość rodziny.
Obaj panowie zaboksowali o wakujący tytuł federacji WBO wagi lekkiej. Nad Beltranem wisi deportacja do Meksyku. Ma tylko jedną szansę na pozostanie w USA - to specjalna wiza dla ludzi, którzy osiągnęli coś wyjątkowego. Meksykanin wiedział doskonale, że zdobycie pasa World Boxing Organization może mu taką furtkę otworzyć, dzięki czemu nie musiałby zostawiać rodziny i wracać do ojczyzny. Ponadto w kuluarach mówi się, że nowy mistrz mógłby w niedalekiej przyszłości spotkać się z samym Wasylem Łomaczenką - zapewne za już dużo większe pieniądze. Stawka więc była ogromna.
Początek pojedynku dla Beltrana, który skracał dystans i z bliska bijąc na zmianę na dół i górę spychał oponenta. Ten jednak odpowiedział w drugiej rundzie znakomitą serią trzech ciosów i aż dziw, że ta akcja nie zrobiła większego spustoszenia. Kolejne minuty to równa walka na przełamanie.
Bardzo ciekawa była piąta runda. Już na samym początku Beltran zranił przeciwnika prawym sierpowym, ale minutę później w wymianie to Moses trafił prawym podbródkiem. I zrobił to tak mocno, że Meksykanin aż przykucnął. Na jego szczęście obyło się bez liczenia i straty punktu. Po przerwie Namibijczyk uruchomił szybki lewy prosty, którym kąsał nieustannie i ustawiał sobie rywala. Od czasu do czasu dodał do tego mocny prawy krzyżowy i Beltran schodził na kolejną przerwę z rozbitym prawym łukiem brwiowym oraz krwawiącym nosem.
Siódme starcie bardzo równe, jednak piętnaście sekund przed końcem Meksykanin zagapił się na moment i zainkasował długi prawy prosty. Po spokojniejszej rundzie ósmej, w dziewiątej kolejny długi prawy Mosesa i pod Beltranem ugięły się nogi. Znów ustał, w końcówce próbował ostro finiszować, lecz większość jego uderzeń lądowało na szczelnej gardzie przeciwnika. W dziesiątej odsłonie zryw Beltrana i w końcu wygrany odcinek 10:9. Skoro nie można umiejętnościami, to trzeba sercem...
Niezwykle zażarte było przedostatnie starcie. Trochę więcej inicjatywy wykazywał Beltran, lecz jedna z mocnych kontr rywala sprawiła, że Raymundo wracał do narożnika krwawiąc już z obu łuków brwiowych. Niezwykła ambicja Meksykanina dała mu wygraną w ostatniej rundzie. Obaj więc z wielkim napięciem czekali na ogłoszenie werdyktu. Sędziowie byli jednomyślni, punktując na korzyść Beltrana 116:112 i dwukrotnie 117:111. Za wysoko...