MATEUSZ TRYC PO RAZ PIERWSZY NA PEŁNYM DYSTANSIE
Lewan Szonia (14-10, 10 KO) udowodnił, że jest twardym zawodnikiem, natomiast Mateusz Tryc (5-0, 4 KO) potwierdził, iż jest jednym z ciekawszych polskich zawodowców na początku kariery. Podczas gali w Wyszkowie miejscowy pięściarz nie dał szans Gruzinowi, choć nie zdołał go zastopować jako pierwszy.
Od początku wyraźną przewagę zyskał Mateusz, jednak Szonia polował na jedno, mocne uderzenie, jakim mógłby odwrócić losy pojedynku. Szczególnie groźny był prawy podbródek i prawy sierp, lecz dobrze dysponowany Polak - w przeszłości dwukrotny ćwierćfinalista Mistrzostw Europy, przepuszczał te akcje bądź zbierał je na blok.
W pierwszych trzech rundach Tryc starał się złamać przeciwnika w półdystansie. W czwartej zmienił nieco taktykę i ładnie wchodził w tempo prawym krzyżowym na górę. W ostatnich dwóch rundach Szonia walczył już tylko o przetrwanie i choć był to dopiero piąty występ zawodowy Mateusza, to gdyby walka trwała na dystansie ośmiu starć, prawdopodobnie zastopował Gruzina.
- Bardzo twardy chłopak. Należą się mu słowa uznania - mówił do swojego podopiecznego trener Hubert Migaczew.
- Wygrana przed czasem miała tak naprawdę drugorzędne znaczenie. Liczyło się zwycięstwo samo w sobie. Cały czas stawiam trochę za bardzo na siłę, a zbyt mało na celność. To jeszcze będzie do poprawy - dodał natomiast sam Tryc.