ROY JONES JR WYGRAŁ POŻEGNALNĄ WALKĘ. JUŻ NIE WRÓCI, CHYBA ŻE...
Roy Jones Jr (66-9, 47 KO) pokonał Scotta Sigmona (30-12-1, 16 KO) w swoim pożegnalnym pojedynku. Amerykanin kończy karierę po 29 latach na zawodowym ringu.
Pojedynek w kategorii junior ciężkiej odbył się w hali Civic Center w mieście Pensacola na Florydzie. W 1989 roku w tym samym miejscu Jones, najlepszy bokser Igrzysk Olimpijskich w Seulu, rozpoczynał zawodową karierę. Sięgał w niej po tytuły mistrza świata w czterech kategoriach wagowych - średniej, super średniej, półciężkiej i ciężkiej.
Walka z Sigmonem była jednostronna i po dziesięciu rundach wszyscy trzej sędziowie punktowali 98-92.
- Wiedziałem, że Scott to twardziel i cały czas będzie nacierać. Nie szukam żadnych wymówek, ale w ubiegłym tygodniu znowu zerwałem lewy biceps. Nie chciałem jednak odwoływać walki - oznajmił zwycięzca.
Jones potwierdził, że przechodził na emeryturę, ale zostawił sobie furtkę do jeszcze jednej walki - pojedynku ze słynnym zawodnikiem mieszanych sztuk walki Andersonem Silvą.
- Już nie wrócę, chyba że na tę jedną walkę - stwierdził 49-latek.
Niezaprzeczalnie miał swoje pięć minut i to jakie!!!
Kiedyś maestro, prawdziwy as ringów, dzisiaj co najwyżej Mistrz Miyagi co nadrabia dobrą miną do złej gry.
Dzięki Bogu poszedł po rozum do głowy i kończy rozmienianie na drobne.
Sześciokrotny mistrz świata w czterech kategoriach... jeden z najlepszych bokserów wszechczasów...
On miał "swoje pięć minut".
Nie ma chyba takiego dna, żeby go nie dosięgnął i znalazł się pod spodem jakiś janusz z orga.
Sześciokrotny mistrz świata w czterech kategoriach... jeden z najlepszych bokserów wszechczasów...
On miał "swoje pięć minut".
Nie ma chyba takiego dna, żeby go nie dosięgnął i znalazł się pod spodem jakiś janusz z orga.
A co to niby było jak nie pięć minut wobec całej historii pięściarstwa, czyżby Jones jr. walczył od początku
historii boksu, aż do dnia dzisiejszego, powinieneś kolego zasiadać w komisji weryfikacyjnej
odsiewającej ziarno od plew, krótko mówiąc orgowych Januszy od prawdziwych speców.
@puncher48 @ygnac
O widzicie, już zaczyna się zacierać legenda Roya. Na tle ostatnich lat, wielu lat, to że kiedyś był najlepszy zostaje zapominane. Nie ma co się dziwić,że pojawiają się określenia typu "miał swoje 5 minut", to było nieuniknione. Roy Jones wydurnia się od czasów pogromu z rąk Calzaghego. Leci więc już 10 roczek jego cyrku. A więc patrząc na karierę, pół na pół wspaniałych lat i ośmieszania się. Sam jest sobie winien.