MAŁE PIĘŚCI: PROMOTORZY BOKSU
Kiedyś uważałem ''Promotorów'' za jeden z najsłabszych ciosów w dorobku amerykańskiego mistrza. Dziś mam wrażenie, że manichejski obraz świata boksu przedstawiony w tym wierszu jest jednak najbliższy prawdzie - jeżeli to słowo cokolwiek znaczy. Bokserzy bywają skurwysynami, ale promotorzy to zupełnie inny gatunek ludzi. Sam fakt zarabiania na organizowaniu walk jest w swojej istocie przekroczeniem granicy. Zawodowstwo to przeklęta gra.
PROMOTORZY BOKSU
są jak prawnicy i doktorzy.
Chcą tylko robić forsę.
Być może kilku, jeśli w ogóle, jest w tym
z miłości do boksu.
Większość fighterów nie zarobi grosza,
lecz ciągle widzisz jak wracają
mimo, że muszą siorbać wodę
przez zdrutowaną szczękę,
mimo złamanej ręki,
mimo krwi w moczu,
mimo trudności z wyostrzeniem wzroku
przez odklejoną siatkówkę.
Zdaniem promotorów większości z bokserów
nie można ufać
bo nie trenują codziennie,
chcą się żenić,
krwawią za dużo w ringu
i poza ringiem,
widzą nieostro i podwójnie,
nie mogą już zacisnąć pięści.
Na słonecznych emeryturkach promotorzy
wspominają swoje ex-laski
rzadziej swoich ex-bokserów.
Druga sprawa, to gdyby nie promotorzy, to większość pięściarzy mogłaby jedynie śnić o wielkich milionach. Każdy bokser, który zarobił spore pieniądze miał promotora w którymś momencie swojej kariery.
Ja w dużej mierze zgadzam się z arpxp (co do drugiej części wypowiedzi).
Nie zapominajmy, że większość z pięściarzy to niezbyt rozgarnięci ludzie, którzy gdyby ich ktoś skutecznie nie sprzedał szerszej publice, tłukłaby się za grosze albo o "honor" na ulicach, kończąc często w więzieniach.
W zasadzie promotorzy wykonują lwią część roboty sprzedając walkę dwóch gości na tak szeroką skalę, i przyciągając zainteresowanie mediów, i zwykłych ludzi, a co za tym idzie ogromne pieniądze.
Tak naprawdę trudno stwierdzić kto kogo bardziej potrzebuje, czy pięściarze promotorów, czy na odwrót.
magnatem bossem, przy układaniu
walk o mistrzostwo i sterowaniu
tworzeniu rankingów, lawirowaniu
być promotorem, jak brzmi to dumnie
szef własnych pięściarzy, czyż nie brzmi to szumnie
poważna szycha, organizator
krwi potu łez, to propagator
szef wszystkich pięściarzy, w jednej to stajni
a moi bokserzy, show zawsze dawali
chleba i igrzysk, tego chcą ludzie
to im też daje, do życia budzę
budzę pięściarzy, budzę kibiców
jestem jak kawa, to wszystko dla widzów
a kasa płynie, szerokim strumieniem
bo mordobicie, zawsze jest w cenie
płace co mogę, wybieram najlepszych
czasami nie wyjdzie, coś ktoś też spieprzy
to samo życie, bez żadnej taryfy
ulgi nie daje, a szukam dychy
dychy kobiety, dychy pięściarza
najlepszej z najlepszych, co mnie poważa
a bokser talentem, mnie tak poraża,
w ringu rywali, okrutnie przeraża
tym się kieruje, twarde reguły
to sport brutalny, nie dla niezguły
najlepsi zostają, reszta odpada
zresztą resztę, VADA dopada
Wole taką prozaikę
niż gównianą, wymuszoną metafizykę...
Tak, boks olimpijski sprzedawał się znakomicie w porównaniu do boksu zawodowego, pozwalając dużej części zawodników żyć godnie i zarabiać naprawdę duże pieniądze, a nawet odłożyć na emeryturę.
Bez komentarza.
Oczywiście, że cała ta machina promocyjna odpowiednio podsyca zainteresowanie zawodnikami, przez co pozwala wyciągnąć z tego biznesu prawdziwe pieniądze.
W każdym razie, boks amatorski nigdy nie pozwoliłby nawet tym najlepszym zarobić tak jak boks zawodowy, wspierany przez całą machinę promocyjną i skuteczne działania promotorów własnie. Pełne hale też nie zawsze przekładały się na zarobki pięściarzy.
Jedno nie podlega dyskusji, w celach zarobkowych pięściarze przechodzą na zawodowstwo, bo tam są największe pieniądze.
Dodatkowo w wielu krajach jak np w Polsce, promotorzy i organizowane przez nich grupy stwarzają możliwości godnego życia wielu zawodnikom (i innym osobom pracującym w tym biznesie przy okazji), której nie mieliby z uwagi na kulawy stan pięściarstwa olimpijskiego lub po prostu brak talentu.
Pomyśl co byłoby z takim Szpilką, Głowackim, Balskim i całą resztą gdyby nie promotorzy właśnie. Chłopaki tyraliby za marne pieniądze jako prości pracownicy fizyczni, bo aż tak talentem nie błyszczeli, żeby być w czołówce pięściarstwa olimpijskiego.
A co do garstki zawodników, która na tym korzysta owszem, jest to prawda ale wskazane przykłady z polskiego podwórka pokazują, że struktury boksu zawodowego zorganizowane przez promotorów pozwalają żyć na przyzwoitym poziomie i robić to co kochają, zawodnikom, którzy wcale nie zaliczają się do światowej czołówki, i w systemie olimpijskim mieliby zapewne trudniej być pięściarzami na cały etat, utrzymując z boksu nie tylko siebie ale również swoje rodziny.
Co do celu promotorów, w większości na pewno tak jest, chociaż większość lub uchodzić za mecenasów boksu, którzy ciągle dokładają do tego interesu. Natomiast z punktu widzenia pięściarzy i tak stwarzają oni dla nich nowe możliwości, których pięściarstwo olimpijski nie stwarza (szczególnie w PL)
Również dziękuję za dyskusję, i tylko dodam, że wcale nie jestem jakimś ogromnym fanem, obrońcą czy miłośnikiem promotorów.
To raczej wrodzona natura dyskutanta sprawia, że staram się konfrontować argumenty, żeby dojść do jakichś wniosków, a gdyby artykuł miał wydźwięk pro-promotorski, bardzo możliwe, że starałbym się bronić drugiej strony z nie mniejszym zaangażowaniem ;)
człowieku, to jest przecież wiersz innego typa, sprawdź wstęp i link pod tekstem.
Sprawdziłem i nadal nie wiadomo.