SALIDO POSKROMIONY PRZEZ ROMANA - REWANŻ Z ŁOMACZENKĄ MA JESZCZE SENS?
Orlando Salido (44-14-4, 31 KO) stawiał zaporowe żądania, przez co nie dochodziło do rewanżu z Wasylem Łomaczenką (10-1, 8 KO). I Meksykanin nie wyszedł na tym najlepiej. Ukrainiec właśnie pobił Guillermo Rigondeaux, natomiast Salido poległ przed czasem z niedocenianym trochę Miguelem Romanem (58-12, 45 KO). No i jak teraz ma negocjować ewentualny rewanż z Łomaczenką?
Od pierwszej minuty obaj wojownicy bez zbędnego badania rozpoczęli obustronne bombardowanie. Pierwsze dwie rundy należały jeszcze do Salido, ale jego młodszy rodak zaczął powoli dochodzić do głosu.
Roman posłał przeciwnika na deski w czwartej odsłonie, potem jeszcze w ósmej, a w dziewiątej niespodziewanie dokończył dzieła zniszczenia!
Przypomnijmy, że w marcu 2014 roku w drugim zawodowym występie Łomaczenko uległ nieznacznie Salido na punkty. Od tego czasu chciał rewanżu, choć w ostatnich miesiącach jakby już odpuścił. - Przecież Salido to już nikt w boksie zawodowym - mówił Wasyl jeszcze przed tym weekendem. I choć być może nie zabrzmiało to zbyt skromnie, to z perspektywy czasu jakże prawdziwie...
Dokładnie. Oliwa prędzej czy później, zawsze na wierzch wypływa.
Co do rewanżu z Salido, ze sportowego punktu widzenia nie ma racji bytu. Wasyl zrobiłby z niego bezbronne dziecko. Z drugiej strony ta wpadka (chociaż dla mnie wygrał ta walkę), trochę ciąży na jego rekordzie, więc tak dla formalności powinien się po nim przejechać.
Salido to farciarz. Już zawsze będzie się mógł szczycić, że oficjalnie pokonał Wasyla. Coś jak ten Bulgar Todorow, który pokonał Floyda na Olimpiadzie w Atlancie.