GŁOWACKI TEŻ W RYDZE? 'COŚ CIĘŻKO SKONTAKTOWAĆ SIĘ Z PROMOTORAMI'
Jest już oficjalne potwierdzenie, że półfinałowe starcie w turnieju World Boxing Super Series w kategorii junior ciężkiej pomiędzy Aleksandrem Usykiem (13-0, 11 KO) a Mairisem Briedisem (23-0, 18 KO) odbędzie się 27 stycznia w Rydze. Podczas tej samej gali ma zaboksować również nasz ostatni mistrz świata, występujący w tym samym limicie Krzysztof Głowacki (28-1, 18 KO). Tylko że... on sam nie wie do końca, na czym stoi.
"Główka" był rezerwowym podczas ćwierćfinałowej walki - również w Rydze. W ostatni dzień września zastopował w piątej rundzie przeciętnego Leonardo Damiana Bruzzese'a. Tym razem znów miałby wystąpić w roli rezerwowego i w przypadku kontuzji Ukraińca bądź Łotysza wskoczyć w ich miejsce do turnieju.
"Prawdopodobnie 27 stycznia zaboksuję w Rydze jako rezerwowy w turnieju WBSS. Czekam jeszcze na oficjalne potwierdzenie i dogadanie szczegółów z moimi promotorami, a nie jest to takie proste, bo ostatnio coś ciężko się z nimi skontaktować" - napisał były champion federacji WBO na jednym z portali społecznościowych.
W tym roku Głowacki wystąpił dwukrotnie. Poza wspomnianą "czasówką" w Rydze, wcześniej w czerwcu odprawił w Gdańsku po pięciu odsłonach niepokonanego wcześniej Hizni Altunkayę.
Bardzo ciekawe spostrzeżenie.
Jak się nie zarabia to ciężko o inwestycje.
Plusem jest to, że Wasyl zarobi, a bokser, który nie ma najmniejszych szans na odniesienie kariery jest wysoko w rankingach i dostaje title shota.
Minusem jest fakt, że weryfikacja umiejętności tychże bokserów przychodzi dopiero podczas walki mistrzowskiej i to bardzo brutalnie.
Na etapie początków kariery każdego jego Wojaka Wasyl jest bez dużych zarobków, a może i bez zarobku w ogóle, natomiast przy walkach eliminacyjnych i mistrzowskich może się odkuć, więc długofalowo również jest na plus.
Borek z kolei wykłada "swoje" pieniądze, ale z dupochronem Polsatu i organizuje tylko galę. Tylko i aż, bo to również nie jest prosta sprawa, ale on sobie wybiera - ten walczy z tym, a ten z tamtym, bo jemu wisi, kto wygra, ważne, że to się sprzeda. Wychodzi więc super gala, bo są duże pieniądze, na które Wasyl nie może sobie pozwolić. Jeżeli wszyscy "faworyci" Borka przegrają, to on niczego nie ryzykuje, bo zwinie interes, odczeka i znowu przyjdzie ze swoją galą, gdy połowa się odrodzi, a w międzyczasie będzie kilku nowych prospektów.
Najlepszym rozwiązaniem powinno być zjednoczenie sił Wasyla, Grabowskiego, Gmitruka i Borka robienie dwóch, trzech świetnych gal w roku.
Odcina od kasy takich którzy mogą wyłożyć na wypromowanie zawodników i zorganizować walki o pas.
Oczywiście monopol jest zły, ale tacy pośrednicy to średni pomysł.
Że też ludzie od razu rzucają się na coś, co jest po prostu nowe. Jak można go zestawiać z Wasilewskim, który do mistrzostwa doprowadzał średniaków a o walki o mistrzostwo zupełnych leszczy. Facet zapewnia swoim bokserom pensje, nawet kiedy nie walczą. Źle im? Może zapomnieli, jak Wasilewski utrzymywał rodzinę Cygana kiedy ten był w więzieniu? Kto inny by coś takiego zrobił? Kto by miał cierpliwość do takiego Włodarczyka?
Doprawdy, niektórzy mają po prostu za dobrze. Wypowiedź Głowackiego z docinkiem w kierunku promotora na końcu, i to jeszcze umieszczona w internecie, jest bez klasy. To nie jest profesjonalne podejście.