WHYTE WYPUNKTOWAŁ HELENIUSA
Po ciekawej z początku i słabszej w drugiej części walce Dillian Whyte (22-1, 16 KO) pokonał Roberta Heleniusa (25-2, 16 KO). Tym samym Brytyjczyk sięgnął po wakujący pas WBC Silver wagi ciężkiej.
Pierwsza runda jeszcze rozpoznawcza. Takie wolne tempo było na rękę wyższemu i dobrze poukładanemu Finowi. Zresztą na początku drugiej rundy, gdy Anglik próbował skrócić dystans, Helenius skontrował prawym krzyżowym na szczękę i ostudził zapały rywala. Przespał chyba jednak tą sytuację, bo nie starał się ponowić akcji, a trafił naprawdę mocno. Na pół minuty przed przerwą Robert znów wyprzedził akcję przeciwnika i tym razem Whyte wyraźnie "zatańczył".
W trzecim starciu Anglik poszedł na przełamanie. Potężne sierpy pruły powietrze, ale obaj trafili po kilka razy. Tym razem nieznacznie lepszy był Whyte, który uderzał również mocno na korpus. Podobny obraz miała również kolejna odsłona. W piątej najpierw Dillian trafił lewym podbródkowym, ale pół minuty później Robert zrewanżował się mu równie mocnym prawym sierpem w okolice ucha. W szóstym starciu Fin oddał inicjatywę rywalowi, który spychał go na liny i polował obszernymi bombami z obu rąk.
W siódmej rundzie trwał pressing i nacisk Whyte'a. Kilka razy sięgnął lewym prostym, konsekwentnie i coraz częściej uderzał na korpus, przełamując jakby oponenta. Następne trzy minuty to powtórka z rozrywki. Helenius był szczelnie zasłonięty i trudny do trafienia, sam jednak stanowczo zbyt rzadko podejmował ryzyko, mając chyba kryzys kondycyjny. Dziewiąta i dziesiąta runda - bez zmian. Tempo dyktował reprezentant gospodarzy, powiększając swoją przewagę. W jedenastej ciągle przeważał Whyte, natomiast Helenius znów zaczął szukać pojedynczej kontry, licząc najwyraźniej, iż jednym ciosem mógłby odwrócić losy potyczki. Ostatnie starcie - jak cały pojedynek, dla momentami chaotycznego, ale bardziej agresywnego i silniejszego fizycznie Anglika.
Sędziowie punktowali 119:109, 119:109 i 118:110 - wszyscy oczywiście na korzyść Whyte'a.
nie robi postępów, poziom wyżej niż Chisora nie podskoczy, zostanie gatekeeperem to dla niego odpowiednia rola
oczywiście póki starcza mu paliwa i odporności.
gibkości nabierze jak sobie golnie 0.7 Finlandii na rozgrzewkę.
Dawno gorszej walki nie widziałem.