PODIRYTOWANY BARRERA: TO JA POWINIENEM WALCZYĆ Z BIWOLEM
Wczoraj informowaliśmy Was o tym, że o wakujący po Andre Wardzie pas WBA wagi półciężkiej powalczą Dimitrij Biwol (11-0, 9 KO) oraz Trent Broadhurst (20-1, 12 KO). Ta wiadomość rozwścieczyła Sullivana Barrerę (20-1, 14 KO), który ma już kilka bardzo wartościowych zwycięstw, a jedyną porażkę poniósł z rąk... właśnie Warda.
Kubańczyk pokonał między innymi Jeffa Lacy'ego (TKO 4), Karo Murata (KO 5), Wiaczesława Szabrańskiego (KO 7), a w połowie lipca wypunktował unikanego przez innych Joe Smitha Jr. Pomimo takiego dorobku nie doczekał się jeszcze mistrzowskiej szansy, na którą czeka przecież od dawna. Dlatego gdy usłyszał, że z Rosjaninem spotka się mało znany, wręcz anonimowy Australijczyk, wpadł w furię.
- To ja powinienem zmierzyć się z Biwolem. On jest numerem jeden w rankingu, ale przecież dwójką jestem ja. Po co są te rankingi, skoro potem się ich nie przestrzega? Przecież zasady są jasne i powinno się do nich stosować - mówi zły Kubańczyk.
- Inni być może unikają Biwola, ale na pewno nie ja. Byłem wcześniej gotów na Badou Jacka, teraz jestem na Biwola i moi promotorzy powinni mi zapewnić taką szansę. Polityka w tym sporcie niszczy zawodników - dodał sfrustrowany Barrera.
Wyznaczenie jakiegoś Broadhursta do walki o wakat to kolejna kompromitacja Federacji WBA..
Co jak co ale Barrera na title shota już dawno zasłużył..