HOPKINS vs TRINIDAD W CIENIU ATAKU NA WORLD TRADE CENTER
To już szesnasta rocznica zamachu na World Trade Center, w którym życie straciło blisko trzy tysiące ludzi. Te dramatyczne wydarzenia miały wpływ na jedną z najgłośniejszych walk w historii wagi średniej. Oto nasza kartka z kalendarza.
11 września 2001 roku. Wtorkowy poranek. W jedną z wież World Trade Center władował się samolot. Chwilę później w drugą wieżę uderzył drugi samolot. Przebywający niedaleko Bernard Hopkins (39-2-1, 28 KO) szybko zdał sobie sprawę, że to atak terrorystyczny i jego sobotnia walka nie dojdzie do skutku.
Legendarny "Kat" z Filadelfii biegał akurat po Central Parku w Nowym Jorku, trzymając już wagę. Było po sparingach i całej ciężkiej pracy. Do walki unifikacyjnej wagę średnią pozostały cztery dni. Bernard, posiadający wówczas pasy WBC i IBF, nie usłyszał pierwszego wybuchu. Zauważył jednak, że coś się dzieje. Powstało zamieszanie, ludzie chwycili za telefony... Gdy drugi samolot uderzył w drugi budynek, pięściarz wiedział już o tragedii. Zdążył wrócić do hotelu i włączyć telewizor.
- Pamiętam doskonale tamten poranek. Pogoda była idealna do biegania, słoneczko świeciło, a niebo było błękitne. Gdy włączyłem telewizor, a druga wieża również została zaatakowana, wiedziałem, że to nie wypadek. Zostaliśmy zaatakowani. Nikt wtedy nawet nie myślał o walce ani nikt nie podjął takiego tematu. Oczywiste było, że zostanie odwołana - wspomina.
Co ciekawe gdyby zamach został przeprowadzony niewiele ponad godzinę później, Hopkins mógł być jedną z ofiar. Tuż obok WTC miał bowiem odbyć trening medialny dla dziennikarzy i kibiców. - Tym bardziej potraktowałem ten pojedynek osobiście. Terroryści nie mogli zatrzymać ani mnie, ani naszego kraju. Ta walka musiała się odbyć prędzej czy później - kontynuował wielki mistrz z Filadelfii, który natychmiast wrócił do swojego miasta i pozostał w nim niemal do samego pojedynku ze znakomity Felixem Trinidadem (40-0, 33 KO). - Nawet nie podjęto jeszcze konkretnej decyzji, ale gdy tylko otworzono drogi i pozwolono wyjechać z Nowego Jorku, wróciliśmy jak najprędzej!
Portorykańczyk zrobił inaczej - pozostał w Nowym Jorku. A Don King ogłosił wkrótce, że walka zostaje przesunięta o dwa tygodnie - na 29 września! - Nasz prezydent George W. Bush oraz Rudolph Giuliani prosili, by życie toczyło się dalej. Wzięliśmy się więc do roboty. To byli prawdziwi przywódcy. A my tą galą zjednoczyliśmy nowojorczyków jeszcze bardziej - wspomina King, promotor tej imprezy. Wszystko było możliwe tylko dlatego, że wrestlerzy organizacji World Wrestling Championships z powodów bezpieczeństwa odwołali swoją galę. King wykorzystał okazję i dwa tygodnie po pierwotnym terminie udało się znaleźć nowy.
- Widziałem, jak ludzie skakali z okien na pewną śmierć, bo nie chcieli spłonąć żywcem. Wtedy wiedziałem, że nie walczę tylko dla siebie. Ja walczyłem za całą Amerykę i tak podszedłem do sprawy. Byłem gotów na wszystko, znajdowałem się w znakomitej formie, zarówno fizycznej, jak i mentalnej. Byłem mocny. To miał być mój moment i chciałem udowodnić, że należę do absolutnej elity. Nigdy wcześniej nie mierzyłem się bowiem z taką gwiazdą, jaką wtedy był Trinidad. Popierałem decyzję o przełożeniu walki o zaledwie dwa tygodnie, bo nie mogliśmy przecież być zakładnikami strachu i terrorystów. Ameryka musiała żyć swoim życiem i właśnie dlatego ten pojedynek musiał wrócić do Nowego Jorku. Gdy przybyłem do hali i zobaczyłem tych wszystkich policjantów, strażaków, znów pomyślałem, że walczę za swój kraj, za swoich rodaków. To były niesamowite chwile, nigdy tego nie zapomnę - kontynuował najstarszy w historii boksu mistrz świata. Bo przecież Hopkins boksował jeszcze do 2016 roku!
Początkowo bukmacherzy stawiali na sukces Trinidada w stosunku 3,5 do 1. To przecież on zdemolował Fernando Vargasa, który w ponad 160 walkach amatorskich, i 20 zawodowych, nigdy nie był liczony choćby na stojąco. "Tito" rzucał go na matę aż pięć razy. Po raz pierwszy już po dwudziestu sekundach. Potem zaproszono go do turnieju wagi średniej. Najpierw w kwietniu zestawiono dwóch mistrzów - Hopkinsa i Keitha Holmesa, a w maju Trinidad debiutujący w wadze średniej przejechał się po bardzo dobrym Williamie Joppym. - Nigdy nie poczułem nic podobnego. Jego ciosy robiły straszne wrażenie, nieporównywalne do niczego, z czym dotąd miałem do czynienia - mówił po wszystkim Joppy w szatni. Kiedy jednak walkę z Hopkinsem przełożono o dwa tygodnie, typy bukmacherów spadły do kursu dwa do jednego. Wciąż faworytem był Portorykańczyk.
Bernard wchodził do ringu przy piosence Raya Charlesa "America The Beautiful". Z kolei Felix miał na głowie czapkę, jaką nosili nowojorscy policjanci. - Kiedy zagrano hymn, a wszyscy zaśpiewali go w ten wyjątkowy sposób... To było najwspanialsze uczucie w mojej sędziowskiej karierze - mówił potem Steve Smoger, sędzia ringowy tego pojedynku.
Hopkins był bardzo pewny swego. Pewna firma zapłaciła mu z góry sto tysięcy dolarów za to, by wszedł do ringu z ich reklamą. Bernard wziął całą sumę, poszedł do bukmachera i postawił wszystko na siebie. Wtedy jeszcze kurs wynosił 3,5 do jednego. Zarobił więc - poza gwarantowaną opłatą, dodatkowe 350 tysięcy dolarów. Oficjalne gaże to okrągłe 9 milionów dolarów dla Trinidada i 2,5 miliona "zielonych" dla Hopkinsa.
Świat boksu nie dawał Bernardowi zbyt dużych szans i już zaczęto spekulować, czy Trinidad po zunifikowaniu trzech pasów wagi średniej nie pójdzie znów w górę, od razu do dywizji półciężkiej, na starcie z genialnym Royem Jonesem Juniorem. Specjaliści zazwyczaj opowiadali się za wygraną Trinidada. Hopkins wierzył jednak w siebie bezgranicznie. W ringu udowodnił potem, że miał ku temu podstawy. Na każdy cios rywala, po którym inni zazwyczaj padali, odpowiadał swoją akcją. - Bodaj w szóstej rundzie Trinidad trafił z całej siły swoim prawym na szczękę, ale Hopkins jak gdyby nigdy nic zaraz skontrował. Zauważyłem wtedy na twarzy Felixa rezygnację. Uderzył swoim najlepszym ciosem, a Hopkins jak stał, tak stał dalej. Wtedy w Trinidadzie coś zaczęło pękać - przekonuje Smoger, który był najbliżej obu zawodników.
- Kluczem do wygranej był pojedynek na lewe sierpowe. To była przecież jego najgroźniejsza broń, dlatego też moja prawa rękawica była cały wieczór przy uchu - opowiadał po latach Hopkins.
- Drużyna Tito przyjęła złą taktykę. Podczas sparingów sprowadzeni sparingpartnerzy mieli wieszać się, faulować, czyli zachowywać się podobnie, jak Hopkins w poprzedniej walce z Holmesem. Tylko że Hopkins podczas swoich przygotowań skoncentrował się na walce Trinidada z Oscarem De La Hoyą. I robił wszystko podczas obozu, żeby naśladować De La Hoyę. W walce uruchomił nogi i po prostu wyboksowywał Felixa - przyznał Alan Hopper, najbliższy współpracownik Dona Kinga.
Portorykańczyk na ostatni zryw zdecydował się w dziesiątej rundzie. W jedenastej wyraźnie już przegrywał, a pod koniec pierwszej minuty dwunastej odsłony - po błyskawicznym prawym sierpowym Bernarda, zatoczył się i padł na matę. Wstał na dziewięć, pomagając sobie linami, ale do ringu wkroczył już jego ojciec i zarazem trener, prosząc o zastopowanie potyczki. Uradowany "Kat" wskoczył na liny i zaczął skandować "USA! USA! USA!". - Cieszyłem się, ale gdy już trochę ochłonąłem, zacząłem mieć wyrzuty sumienia, że tak celebrowałem to zwycięstwo. Przecież dwa tygodnie wcześniej mieliśmy do czynienia z tak ogromną tragedią. To było nie tylko moje zwycięstwo. Tego dnia wygrała cała Ameryka!
Hopkins wyprowadził 653 ciosów, z których 260 było celnych. Przeciwnik odpowiedział 329 uderzeniami, z czego 129 doszło do celu. Runda dziesiąta została uznana przez magazyn The Ring za rundę roku 2001. Osiem lat później było blisko doprowadzenia do rewanżu między tymi wojownikami, lecz ostatecznie Trinidad pozostał na sportowej emeryturze, zaś Hopkins w końcu doczekał się rewanżu z Royem Jonesem Juniorem. I wykorzystał szansę, pokonując Roya na punkty.
Co by się stało, gdyby nie doszło do zamachu na World Trade Center? Czy te dwa tygodnie cokolwiek by zmieniły? Tego się nigdy nie dowiemy. Ale przy okazji tej strasznej tragedii, wspomnijmy ten znakomity pojedynek królów wagi średniej.
,,Widziałem, jak ludzie skakali z okien na pewną śmierć, bo nie chcieli spłonąć żywcem. Wtedy wiedziałem, że nie walczę tylko dla siebie. Ja walczyłem za całą Amerykę i tak podszedłem do sprawy''
,,Gdy przybyłem do hali i zobaczyłem tych wszystkich policjantów, strażaków, znów pomyślałem, że walczę za swój kraj, za swoich rodaków''
Dlatego i nie tylko