W KOŃCU WRACA PETER QUILLIN
Peter Quillin (32-1-1, 23 KO) pauzuje od 2015 roku. Już druga taka długa i niezrozumiała przerwa w jego karierze skończy się w końcu w przyszły piątek - 8 września.
"Kid Chocolate" wróci po pierwszej porażce w karierze z rąk Daniela Jacobsa. Były już mistrz świata wagi średniej na stałe przenosi się do super średniej, gdzie górna granica wynosi 168 funtów, czyli 76,2 kilograma. Tym razem Amerykanin zaboksuje w umownym limicie 170 funtów. Nazwisko rywala wkrótce zostanie potwierdzone, ale już teraz wiemy, że pojedynek został zakontraktowany na dziesięć rund.
- Niektórzy myślą, że skończyłem karierę, ale przecież nigdy nie ogłosiłem tej decyzji. Dużo ostatnio przeszedłem, zmieniłem swój zespół i potrzebowałem trochę czasu, byśmy się wszyscy dotarli. Teraz jestem gotowy na kolejny etap kariery, a to co było, zostawiam za sobą - mówi Quillin, który przede wszystkim zamienił trenera Erica Browna na znanego Virgila Huntera.
- Nie chciałbym dyskredytować kogoś, z kim współpracowałem, ale Virgil uczy mnie nowych rzeczy. Przy nim rozumiem, jak powinno wyglądać moje życie i podejście do zawodu. Startowałem w wadze średniej od kiedy skończyłem osiemnaście lat. To już był dla mnie spory problem. Dużo traciłem męcząc się z osiągnięciem granicy 160 funtów - kontynuował pięściarz z Brooklynu.
Peter wystąpi na rozpisce gali w Las Vegas, transmitowanej przez stację Showtime, podczas której David Benavidez oraz Ronald Gavril powalczą o wakujący pas federacji WBC. To ciekawa sytuacja, ponieważ swego czasu Quillin bardzo często zatrudniał Benavideza jako swojego sparingpartnera. Dziś to on boksuje w walce wieczoru, a były champion wystąpi przed nim jako mniejsza atrakcja.
- Chcę szybko wrócić do gry na najwyższym poziomie. Obserwowałem drogę jaką przechodzi Benavidez, kiedyś był moim sparingpartnerem na kilku obozach, a teraz to ja zaboksuję przed nim. Taki jest ten sport - dodał Quillin.